Nie tylko Niemcy i Rosjanie. 80 lat temu zaatakowali też Słowacy

1 września 1939 roku do ataku na Polskę ruszyli nie tylko Niemcy. U ich boku stanęli też Słowacy. Ich wojsko może nie odegrało istotnej roli podczas walk, ale już pełne udostępnienie ich kraju Niemcom - owszem.

Słowacy do wsparcia niemieckiej inwazji na Polskę wystawili pierwszego września łącznie kilkanaście tysięcy żołnierzy. Później w trakcie walk ich liczba urosła do około 50 tysięcy.

Do ataku Słowacy ruszyli u boku Niemców od pierwszych godzin wojny. Rząd księdza Josefa Tiso motywował agresję bez wypowiedzenia wojny rzekomym zagrożeniem ze strony polskiego wojska.

Historia trudnych związków

Słowacy mieli przy tym powody, aby obawiać się Polski i traktować ją jako agresora. Słowacja, będąc przez większość okresu międzywojennego częścią Czechosłowacji, pozostawała w ostrym sporze z Polską o przebieg granicy. W czasie gdy w 1920 roku Polacy zmagali się w wojnie o wszystko z bolszewikami, Czechosłowacy zajęli część spornych terenów, w tym te zamieszkane w większości przez ludność polskojęzyczną.

W 1938 roku Polska wzięła odwet, korzystając z ustaleń konferencji w Monachium, na której Francja i Wielka Brytania faktycznie zgodziły się na rozbiór Czechosłowacji przez III Rzeszę. Korzystając z okazji polskie wojsko wkroczyło na sporne tereny i je zagarnęło.

Ten ruch uczynił z Polski wspólnika III Rzeszy w rozdrapaniu Czechosłowacji. Rozgrzał też wrogość Czechów i Słowaków wobec Polaków. Kiedy więc na początku 1939 roku Niemcy kończyli wchłanianie resztek Czechosłowacji i przystali na utworzenie marionetkowej Republiki Słowackiej, ta ostatecznie przyjęła postawę wrogą Polsce. Pomogli w tym sami Niemcy, wywierając presję na Słowaków i wprost zakazując im prób komunikacji z Warszawą.

Zajęcie Zaolzia było traktowane w Polsce w 1938 roku jako sukces. Z perspektywy czasu rozdrapywanie Czechosłowacji u boku Hitlera nie było powodem do dumyZajęcie Zaolzia było traktowane w Polsce w 1938 roku jako sukces. Z perspektywy czasu rozdrapywanie Czechosłowacji u boku Hitlera nie było powodem do dumy fot. domena publiczna

Symboliczny udział, ale istotna pomoc

Udział w kampanii wrześniowej był przedstawiany przez rząd Tiso jako szansa na odwet na Polakach za agresję rok wcześniej. W rzeczywistości słowackie oddziały nie odegrały praktycznie żadnej istotnej roli w konflikcie. Niemcy zlecili im aktywność w pobocznym teatrze działań - w rejonie Podhala i Podkarpacia. Nie użyto ich do prawdziwej walki z Polakami, lecz głównie do zajmowania terytorium polskiego. W całej kampanii Słowacy stracili zaledwie 18 zabitych i jedynie incydentalnie stykali się z Wojskiem Polskim.

Pomimo tego, kolaborujący z Niemcami marionetkowy rząd księdza Tiso, bardzo głodny jakichkolwiek sukcesów propagandowych, przedstawiał słowacki udział w inwazji na Polskę jako wielki sukces. Zwłaszcza, że działania były błyskawiczne i z jedynie symbolicznymi stratami. Odbyła się nawet defilada zwycięstwa w Zakopanem.

Tak naprawdę największe znaczenie dla Niemców miało przyzwolenie rządu Tiso na wykorzystanie słowackiego terytorium przez Wehrmacht i Luftwaffe. Dzięki temu mogli uderzyć na Polskę dodatkowo od południa, jeszcze bardziej rozciągając i tak bardzo rozciągnięte polskie wojsko.

Wymusiło to konieczność utworzenia w lipcu 1939 roku dodatkowej Armii Karpaty. Miała ona próbować bronić granicy ze Słowacją, była jednak zdecydowanie za słaba, aby zrobić to skutecznie. Mogła jedynie spowalniać działania Niemców.

Z terytorium Słowacji atakowała część niemieckiej 14. Armii. Jej pozostałe oddziały ruszyły na Śląsk z terytorium włączonych do Rzeszy Czech i Moraw. Jej działania stworzyły poważne ryzyko okrążenia polskich sił próbujących bronić Śląska i Małopolski, zmuszając je do pośpiesznego wycofywania się.

Słowaccy i niemieccy żołnierze w Komańczy we wrześniu 1939 rokuSłowaccy i niemieccy żołnierze w Komańczy we wrześniu 1939 roku Fot. domena publiczna

Krótkotrwałe zyski

W podzięce za wsparcie w agresji na Polskę Hitler wysłał do władz Słowacji list gratulacyjny, przyznał kilka niemieckich odznaczeń oraz oddał pod słowacką kontrolę część polskiego terytorium Spisza i Orawy. Odbyła się też wspólna defilada zwycięstwa.

Dzisiaj Słowacy z udziału w agresji na Polskę u boku III Rzeszy nie są dumni, ale rozgrzeszają się wcześniejszą agresją Polski w 1938. Dodatkowo podkreślają, że Republika Słowacka była państwem marionetkowym, faktycznie zależnym od Niemców i o fasadowej suwerenności.

W kolejnych latach Słowacy u boku III Rzeszy wzięli udział w ataku na ZSRR i Holokauście. To pierwsze przyniosło im bolesne straty, a drugie dodatkowe źródło hańby. W ostatecznym rozrachunku na kolaboracji Republika Słowacka nie zyskała nic, a straciła wszystko. Sam ksiądz Tiso został w 1945 skazany na karę śmierci przez sąd nowej Czechosłowacji i powieszony.

Więcej o: