Prokuratura Rejonowa w Zakopanem wszczęła śledztwo w sprawie prawie katastrofy w Tatrach - podaje Radio Kraków. W trakcie czwartkowej burzy zginęły 4 osoby - w tym dwójka dzieci. Do porażeń piorunem doszło na Giewoncie, a także na Czerwonych Wierchach. Rannych jest ponad 150 osób. Poszkodowani przebywają w pięciu małopolskich szpitalach, stan niektórych z nich jest bardzo ciężki - mają m.in. rozległe poparzenia i urazy czaszki.
Barbara Bogdanowicz z zakopiańskiej prokuratury poinformowała, że śledztwo będzie prowadzone pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci. Jak wyjaśniła, powszechnie wiadomo, że do śmierci poszkodowanych doszło w wyniku uderzenia pioruna, ale śledztwo zostało wszczęte "z uwagi na ogrom tragedii, jaka się wydarzyła w górach".
- Tam był ogrom ludzi i musimy wszystko prześledzić czy nie było na przykład tam jakichś działań w panice. Z naszej wstępnej oceny wynika, że zaangażowano wszelkie możliwe siły i zrobiono wszystko, aby jak najlepiej przeprowadzić akcję ratunkową - powiedziała, cytowana przez Radio Kraków. Podkreśliła też, że na miejscu zdarzenia zabezpieczono już część rzeczy turystów znalezione w górach, m.in. telefony komórkowe czy dokumenty.
Przypomnijmy, że w Tatrach wciąż pracują ratownicy, którzy sprawdzają, czy w górach nie ma więcej osób poszkodowanych. Dwie osoby wciąż są uznawane za zaginione. Na Giewont dotarła też niedawno grupa 20 policjantów z Komendy Powiatowej Policji w Zakopanem oraz z Oddziału Prewencji Policji w Krakowie.