Przewodnik tatrzański: W trakcie burzy na Giewoncie jest tak niebezpiecznie, jak na wojnie

- Przebywanie na Giewoncie w trakcie burzy jest tak niebezpieczne, jak w kraju, w którym toczą się działania wojenne. Ludzie kompletnie nie zdają sobie sprawy z ryzyka - mówi w rozmowie z Gazeta.pl przewodnik tatrzański Bartek Dobroch. Jak dodaje, wielokrotnie zdarzało mu się zawracać ze szlaku turystów, którzy szli na szczyt mimo oczywistych oznak zbliżającej się burzy.
Zobacz wideo

Wciąż trwa zliczanie ostatecznego bilansu tragicznej burzy, która przeszła nad Tatrami w czwartek 22 sierpnia.Turyści zostali porażeni piorunem m.in. na Giewoncie (tam poszkodowanych było najwięcej), a także w rejonie Czerwonych Wierchów. Zginęło co najmniej 5 osób - cztery po polskiej stronie i jedna po słowackiej. Jest ponad 150 poszkodowanych, którzy trafili do pięciu małopolskich szpitali. Przekrój obrażeń jest ogromny - niektórzy ranni są ciężko poparzeni, inni mają rozległe obrażenia czaszki. Śledztwo w sprawie tragedii w Tatrach wszczęła zakopiańska prokuratura.

"Na Giewoncie napotykamy na sceny rodem z Krupówek"

Wszystko wskazuje na to, że co najmniej część turystów nie zwróciła uwagi na zmianę pogody i po usłyszeniu pierwszych grzmotów nie zrewidowała swoich planów wejścia na szczyt. Naczelnik TOPR w czwartek wieczorem przekazał informację, że choć burza nadeszła dość nagle, to turyści mieli około kilkudziesięciu minut na zejście z najbardziej niebezpiecznych miejsc. 

Bartek Dobroch, przewodnik górski i dziennikarz zajmujący się tematyką górską mówi, że sytuacje, w których turyści lekceważą oznaki zbliżającej się burzy, zdarzają się w Tatrach nagminnie. Także na Giewoncie - najpopularniejszej w Tatrach górze, która jest szczególnie łakomym "kąskiem" dla tzw. weekendowych turystów, którzy przyjeżdżają w góry bez żadnego doświadczenia. W weekendy kolejki na szczyt są ogromne - czasami trzeba w nich czekać ponad godzinę.

Na Giewoncie napotykamy na sceny rodem z Krupówek, które są przeniesione w górski, dość niebezpieczny teren. To nie jest góra, na którą powinni się wybierać turyści bez jakiegokolwiek doświadczenia w wycieczkach górskich. Na Giewoncie mieści się 30-40 osób na kopule szczytowej

- mówi, dodając, że korki przy podejściu na Giewont tworzą się także dlatego, że skały są śliskie, a osoby podchodzące pod szczyt nie potrafią się poruszać w górskim terenie. Często nie mają też odpowiedniego obuwia.

Przewodnik: Latem burza to największe zagrożenie w górach. Ryzyko jest ogromne

Tymczasem przebywanie na otwartych graniach podczas burzy jest śmiertelnie niebezpieczne. Zwłaszcza, gdy - jak na Giewoncie - w najbliższym otoczeniu znajduje się metalowy krzyż.

Burza to największe zagrożenie w górach w sezonie letnim - powoduje ogromne ryzyko utraty życia przez wiele osób. Przebywanie na Giewoncie w czasie, gdy naokoło ciskają pioruny, jest porównywalne z przebywaniem w kraju, w którym w danej chwili toczą się działania wojenne
Ludzie kompletnie nie zdają sobie sprawy z tego ryzyka. Trafienie przez piorun - choć jest realne - wydaje im się abstrakcyjne. W górach bardzie boją się deszczu, niż samej burzy

- mówi w rozmowie z Gazeta.pl.

Jak stwierdza, sam wielokrotnie próbował zawracać z trasy turystów, którzy mimo zmieniającej się pogody i nadciągającej burzy kierowali się na szczyt, zamiast schodzić w dół. - Widziałem mnóstwo kuriozalnych sytuacji. Zwracałem uwagę osobom, które wchodziły na szczyt, mimo że było już widać błyski. Muszę z przykrością przyznać, że nie zawsze słuchali moich rad, że powinni schodzić - mówi Dobroch.

Wydawałoby się, że to prosta zasada, której uczymy się od dziecka - podczas burzy trzymamy się z daleka od metalowych przedmiotów i unikamy przebywania na szczytach, graniach, w wodzie lub pod drzewami. Mimo to ludzie jej nie przestrzegają, a gdy widzą szczyt, nie są w stanie z niego zrezygnować, bo wydaje im się on na wyciągnięcie ręki

- stwierdza.

Dobroch dodaje, że w przypadku Giewontu szlak jest jednokierunkowy - wejście jest z jednej strony góry, a zejście z drugiej. - Jest duży problem, jeśli chodzi o odwrót. Jeśli ludzie od dołu napierają i słyszą grzmoty, to ciężko jest zawrócić, nie robiąc "kółka" przez szczyt - mówi. 

Ale ludzie, którzy usłyszeli grzmoty, a byli jeszcze przed łańcuchami, powinni natychmiast zawrócić i spokojnie, bez paniki, schodzić jak najniżej - do doliny, najlepiej do schroniska

- podsumowuje.

Więcej o: