Przebywanie w miejscu, w którym doszło do tragedii, jest bardzo niebezpieczne. Uszkodzony jest szlak, ale także sztuczne ułatwienia dla turystów. Zanim szlak z Wyżniej Kondrackiej na Giewont zostanie ponownie otwarty, muszą one przejść stosowny przegląd. Dowódca akcji ratunkowej Mieczysław Ziach z Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego potwierdził w rozmowie z RMF FM, że szlak na Giewont jest w wielu miejscach zrujnowany, bo "poodpadały tam wielkie bloki skalne" i "wiszą tam kamienie".
Tragiczna w skutkach burza rozpętała się w Tatrach w czwartek 22 sierpnia. Po stronie polskiej zginęły cztery osoby, po słowackiej jedna. Wśród ofiar śmiertelnych jest dwoje dzieci. Mieczysław Ziach powiedział, że sytuacja na Giewoncie była dramatyczna.
- Po drodze minęliśmy ok. 30 osób lżej rannych - oni schodzili na Halę Kondratową. Na miejscu było wiele osób rannych, w tym 4 zabite (...) Była prowadzona reanimacja ciężko rannych. Mniej ranni byli kładzeni na noszach i wciągani windą do śmigłowca. Nie umiem powiedzieć, ile to osób - relacjonował dowódca wczorajszej akcji ratunkowej.
Ratownikom z TOPR-u pomagali ratownicy z Grupy Podhalańskiej GOPR, a także funkcjonariusze państwowej oraz ochotniczej straży pożarnej. Przypomnijmy także, że dla rodzin osób poszkodowanych otwarto specjalną infolinię pod numerem 18 20 17 100.