Akcja poszukiwawczo-ratownicza w jaskini Wielka Śnieżna w Tatrach prowadzona jest od soboty 17 sierpnia. Całą ubiegłą noc działania w najwęższych partiach jaskini, gdzie za zalanym korytarzem utknęła dwójka grotołazów, prowadziło piętnastu ratowników. Jan Krzysztof, naczelnik TOPR, w rozmowie z Polskim Radiem przyznał, że sytuacja jest niezwykle trudna.
- Szanse przeżycia grotołazów są bliskie zera. Jednak dla ratowników nie ma większej motywacji, niż ratowanie żywego człowieka. Musimy podchodzić do tego realnie i stopniowo coraz ważniejsze staje się bezpieczeństwo ratowników. Nie wykluczamy, że udało im się schować w jakąś boczną odnogę i wystarczyło im zapasów energetycznych do tego, żeby przetrwać. Takie prawdopodobieństwo jest bardzo małe i ciągle spada - mówił Jan Krzysztof.
Przypomnijmy, że poszukiwani grotołazi weszli do jaskini Wielkiej Śnieżnej w Tatrach w ubiegły czwartek. Towarzyszyły im cztery osoby. Zostali odcięci przez wodę, która zalała część korytarza w tak zwanych Przemkowych Partiach. Ostatni kontakt głosowy ich towarzysze mieli z nimi w sobotę około 2.00 w nocy. Ratownicy próbują dostać się do nich, jednak grotołazi zostali odcięci przez zalany korytarz. Od początku akcji za pomocą mikrowybuchów ratownikom udało się przesunąć o 8 metrów w stronę miejsca, w którym może znajdować się poszukiwana dwójka.
Dotychczas w historii eksploracji Wielkiej Śnieżnej w Tatrach doszło do pięciu śmiertelnych wypadków. To największa i najdłuższa jaskinią w Polsce. Ma prawie 24 kilometry długości i ponad 800 metrów głębokości. Ratownicy próbują dostać się do grotołazów odciętych przez zalany korytarz od drugiej strony. Od początku akcji za pomocą mikrowybuchów ratownikom udało się przesunąć o 8 metrów w stronę miejsca, w którym może znajdować się poszukiwana dwójka.