Sąd Okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim negatywnie ustosunkował się do zażalenia prokuratury rejonowej na decyzję sądu rejonowego, który zdecydował, że Kamil Durczok nie trafi do aresztu tymczasowego. Oznacza to, że dziennikarz, któremu postawiono dwa zarzuty - prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości oraz spowodowania bezpośredniego ryzyka katastrofy w ruchu lądowym - będzie oczekiwał na proces na wolności.
Jak zaznacza TVN 24, prokuratorzy pracujący nad sprawą nie zgadzają się z decyzją sądu. Według nich wobec Kamila Durczoka, któremu grozi do 12 lat więzienia, powinien być zastosowany najsurowszy środek zapobiegawczy.
Jednocześnie zwiększono wysokość poręczenia majątkowego, które musi wpłacić dziennikarz - z 15 tys. wzrosło ono do 100 tys. złotych. Nadal obowiązują również inne środki zapobiegawcze - dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju.
Decyzja sądu okręgowego jest ostateczna.
Dziennikarz w piątek 26 lipca najechał na pachołki oddzielające pasy ruchu drogowego na nieskończonej jeszcze drodze pod Piotrkowem Trybunalskim. Jeden z pachołków wyleciał w powietrze i uderzył w auto nadjeżdżające z naprzeciwka. Nikt nie ucierpiał, ale badanie alkomatem wykazało, że dziennikarz miał 2,6 promila alkoholu we krwi. Zanim Kamil Durczok doprowadził do kolizji, miał przejechać 370 km.
Zostały mu postawione dwa zarzuty, jednak przyznał się tylko do jednego - jazdy pod wpływem alkoholu.