Dawid Kostecki, pięściarz, który zmarł 2 sierpnia w Areszcie Śledczym Warszawa-Białołęka, miał mieć "potężnych i niebezpiecznych wrogów" w środowisku więźniów - pisze środowa "Rzeczpospolita".
Dziennik opisuje, że dotarł do znajomego Kosteckiego, który wspólnie z mężczyzną działał w przestępczym biznesie. Wśród wrogów Dawida Kosteckiego mieli być Tomasz G. (pięściarz miał być świadkiem w jego procesie), a także Maciej M., powiązany z grupą mokotowską.
M. - jak opowiedział znajomy Kosteckiego - miał "zgotować piekło" pięściarzowi w więzieniu na Białołęce. M. boją się nawet prokuratorzy. To człowiek o psychopatycznej naturze - twierdzi cytowany przez "Rz" śledczy.
Sam Kostecki grypsował, ale po tym, jak zaczął "sypać" i przyznawać się do popełnionych przestępstw, tracił wsparcie więziennej subkultury.
Wyzywano go od konfidentów, że będzie roz*****y, że cała Polska czeka na niego za murami
- utrzymuje znajomy Kosteckiego. "Współwięźniowie w areszcie w Białołęce zgotowali Dawidowi Kosteckiemu pogrom" - czytamy.
"Rzeczpospolita" podkreśla również, że pięściarz miał mieć sporą wiedzę na temat braci R., sutenerów z Ukrainy, którzy mieli na Podkarpaciu agencje towarzyskie. Bracia pojawiają się w kontekście seksafery na Podkarpaciu, którą nagłośnił były agent CBA Wojciech J.
Dawid Kostecki prowadził podobny lokal do braci R., więc byli dla niego bezpośrednią konkurencją - dlatego też jeszcze w 2012 roku zeznawał, że jeden z policjantów miał mieć bliskie relacje z prokurator prowadzącą tę sprawę. "Dziś wiemy, że miał rację - CBŚ (Centralne Biuro Śledcze - red.) ochraniała interes braci R., czerpiąc z tego korzyści" - pisze "Rz".
13 sierpnia pełnomocnicy rodziny Dawida Kosteckiego Roman Giertych i Jacek Dubois wydali oświadczenie, w którym domagają się wyjaśnienia okoliczności śmierci mężczyzny. Prokuratura twierdzi, że ten popełnił samobójstwo. Rodzina domaga się też ponownej sekcji zwłok.
Adwokaci i rodzina mają wątpliwości co do śladów na karku Kosteckiego, które w notatce opisał prokurator. Przy sekcji zwłok nie zostały one szczegółowo opisane, potem prokuratura tłumaczyła, że nie mają związku ze śmiercią i powstały prawdopodobnie w wyniku ukąszenia owada. Ministerstwo Sprawiedliwości zapewniło, że wyjaśni sprawę, zapowiedziano specjalne komisje.
Inny wątek w sprawie opisało Radio ZET. Rozgłośnia ustaliła, że w Zakładzie Karnym w Rzeszowie, gdzie na co dzień karę odbywał Kostecki (do Białołęki przeniesiono go w czerwcu), jeden z osadzonych próbował popełnić samobójstwo. Mężczyzna miał zeznawać w tej samej sprawie, co Kostecki, dotyczącej Tomasza G., oskarżonego o rozbój.