Na nagraniu z kamer monitoringu widać, że w pierwszej kolizji na ścieżce rowerowej w Gdyni, brał udział dorosły mężczyzna. Rowerzysta prawdopodobnie nie zauważył słupka i przekoziołkował przez niego, upadając na asfalt. Drugą ofiarą podobnego wypadku było małe dziecko, które jechało na rowerze w towarzystwie dorosłej kobiety. Maluch zahaczył kierownicą o słupek i upadł.
Choć w ciągu jednego dnia w słupki na ul. Morskiej uderzyło dwóch rowerzystów, władze miasta Gdynia utrzymują, że mają one zwiększać bezpieczeństwo cyklistów.
- Słupki zostały ustawione po to by rowerzyści byli bezpieczniejsi. Niestety z przeznaczonej właśnie dla nich drogi korzystali kierowcy, którzy bezprawnie wjeżdżali na nią samochodami. Słupki są dobrze widoczne, zarówno w dzień i w nocy. Droga jest oświetlona. Jednak jadąc na rowerze, czy nawet idąc chodnikiem, musimy obserwować drogę przed sobą, a im większa prędkość poruszania, tym bardziej trzeba się skupić na tym co przed nami. Wydaje mi się, że są to zasady, których nikomu nie trzeba wyjaśniać - słowa wiceprezydenta Gdyni Marka Łucyka cytuje "Dziennik Bałtycki".
Roman Paszak, radny dzielnicy Leszczynki uważa z kolei, że wypadki będą zdarzały się nadal, bo rowerzyści nie spodziewają się, że na nowej ścieżce rowerowej muszą omijać przeszkody.
- Problem tkwi w tym, że zarówno mieszkańcy, jak i miasto zaniedbali kwestię przygotowania dojazdu.[...] Kiedy ukończono przebudowę buspasów, remont chodników i ścieżki rowerowej, miasto postanowiło chronić nową infrastrukturę, zabraniając dojazdu do nieruchomości. Urzędnicy liczyli, że odetną dojazd do parkingu, ale słupki nie do końca się sprawdziły, bo mieszkańcy i tak jeżdżą po trawniku i krawężniku. Stały się natomiast istotną przeszkodą dla ruchu rowerowego - powiedział Paszak w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".