O rekordowym wzroście liczby psów w łódzkim schronisku przy ul. Marmurowej informowało ostatnio Radio Łódź. Od początku wakacji trafiło tam 230 psów, z czego połowa to porzucenia. Zwierzęta były przywiązywane do drzew, ławek, znajdowane w lasach, na stacjach benzynowych. Z kolei część z psów po prostu się gubi i po kilku dniach wraca do opiekunów.
Okazuje się, że problem nie dotyczy wyłącznie tego miasta. - Tylko jednego lipcowego dnia trafiło do nas aż 41 psów - mówi nam Paulina Boba z Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, prowadzącego schronisko. W miesiącach wakacyjnych to łącznie ok. 300 - o ok. 100 więcej niż w miesiącach zimowych.
Wpływ na to ma na pewno fakt, że krakowska placówka jest jednym z niewielu schronisk w Polsce, które zgadzają się przyjmować zwierzęta od opiekunów, chcących się zwyczajnie takiego psa zrzec. KTOZ prowadzi także zwierzęce okno życia.
- Rzeczywiście, wyjazdy wakacyjne są podawane przez właścicieli jako powód oddania psa, ale tylko wtedy, kiedy kogoś weźmie na szczerość. Zazwyczaj podają wszystkie inne możliwe przyczyny: alergia dziecka, niszczenie rzeczy w domu, wycie - mówi w rozmowie z Gazeta.pl Paulina Boba z KTOZ.
- Zdarza się, że ktoś dzwoni i informuje, że chce oddać zwierzę. Prosimy wtedy, żeby wstrzymał się jeszcze przez moment, aż znajdziemy psu nowy dom. Wtedy okazuje się, że to niemożliwe, bo za chwilę wyjazd - dodaje.
Wakacyjne rekordy nie są jednak regułą. W warszawskim schronisku "Na Paluchu" słyszymy, że wakacje w praktyce nie różnią się statystycznie od innych miesięcy. Przykładowo, w czerwcu do schroniska przyjęto 194 psy, w maju - 213, w styczniu 234, a w sierpniu ubiegłego roku - 203.
Również w placówce TOZ we Wrocławiu nie zauważono takich wzrostów.