Przypomnijmy, że w poniedziałek sąd nie przyznał racji Prokuraturze Rejonowej w Piotrkowie Trybunalskim ws. wniosku o tymczasowe aresztowania Kamila Durczoka. Według sędziego nie było prawdopodobne, by dziennikarz mógł doprowadzić do zagrożenia wystąpienia katastrofy w ruchu lądowym. Chodzi o drugi, poważniejszy zarzut, jaki postawiono Durczokowi.
Ta argumentacja jednak śledczych nie przekonała. Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim, która w czwartek przejęła śledztwo od rejonowej, złożyła w tej sprawie zażalenie. - Taką decyzję podjął zastępca prokuratora okręgowego - mówi krótko tvn24.pl Witold Błaszczyk, rzecznik prokuratury. Zażalenie do Sądu Rejonowego w Piotrkowie. Jeśli spełni wymagania formalne trafi do sądu II instancji. Jak dodaje w portalu prok. Błaszczyk, śledczy wystąpili do GDDKiA o dane dotyczące natężenia ruchu na autostradzie A1, gdzie doszło do kolizji. - Na tej podstawie będziemy udowadniać, że zagrożenie dotyczyło co najmniej dziesięciu osób, bo tylko to uprawnia nas do przedstawienia surowszego z zarzutów - wyjaśnia prokurator. - Po wjechaniu na słupki oddzielające kierunki ruchu, kontynuował jazdę. Pojazd stanął dopiero wtedy, kiedy dalsza jazda nie była możliwa, bo wystrzeliły poduszki powietrzne - dodał.
Kamil Durczok usłyszał w prokuraturze dwa zarzuty: kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości i sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym, którego dopuściła się osoba będąca w stanie nietrzeźwości. Oskarżony przyznał się tylko do pierwszego z nich. Dziennikarz najechał na pachołki oddzielające pasy ruchu drogowego na nieskończonej jeszcze drodze pod Piotrkowem Trybunalskim. Jeden z pachołków wyleciał w powietrze i uderzył w auto nadjeżdżające z naprzeciwka. Nikt nie ucierpiał, ale badanie alkomatem wykazało, że dziennikarz miał 2,6 promila alkoholu we krwi.