Kujawsko-Pomorski Kurator Oświaty Marek Gralik przygotował pismo podsumowujące kontrolę w szkole podstawowej w Toruniu. Wynika z niego, że doniesienia medialne dotyczące 10-letniego ucznia szkoły były nieadekwatne - podaje Onet.pl. W połowie lipca na prawicowych portalach zaczęły się pojawiać artykuły, w których nie kryto oburzenia tym, że szkoła skierowała do sądu rodzinnego sprawę 10-latka. W sprawie pojawiały się sprzeczne wersje zdarzeń.
Fundacja Ordo Iuris wskazywała, że chłopiec jest karany przez szkołę, ponieważ "na przerwie zwrócił uwagę koledze narodowości ukraińskiej, który wychwalał S. Banderę, że w Polsce uważany jest on za bandytę". Podkreślano też, że 10-latek pochodzi z patriotycznej rodziny, a jego przodkowie padli ofiarą rzezi wołyńskiej. Szkoła zdementowała te informacje, podkreślając, że chodzi o problemy wychowawcze chłopca - o Stepanie Banderze nie było mowy. Poparcie 10-latkowi okazał także m.in. Piotr Liroy-Marzec, który napisał w tej sprawie do ministra edukacji i zażądał "wycofania absurdalnych zarzutów szkoły wobec rodziców młodego polskiego Patrioty".
Kujawsko-Pomorski Kurator Oświaty przeprowadził kontrolę na wniosek toruńskiej posłanki PiS Anny Sobeckiej. Jak stwierdził, kontrola wykazała, że doniesienia medialne ws. 10-latka "nie są adekwatne do rzeczywistych wydarzeń". Zdementował też informację, że między chłopcem a jego kolegą z Ukrainy istniał konflikt narodowościowy.
W ramach posiadanych kompetencji ustalono, że treść przedstawionych podczas kontroli uwag z dziennika elektronicznego wskazuje na zachowanie agresywne ze strony ucznia przedstawianego w mediach jako »Maciek« w stosunku do wielu kolegów, natomiast żadna z uwag zawartych w dzienniku elektronicznym nie wskazuje na istnienie między nim a chłopcem z Ukrainy konfliktu na tle narodowościowym
- czytamy w piśmie Marka Gralika cytowanym przez Onet.
Jak dodał, szkoła zdecydowała o przekazaniu sprawy do sądu rodzinnego, bo według dyrekcji wyczerpały się już wszystkie inne szkolne procedury, które można by wszcząć wobec 10-latka. Szkoła nie chciała jednak - wbrew temu, co twierdziła fundacja Ordo iuris - odebrać praw rodzicielskich rodzicom chłopca. Placówka prosiła jedynie o wgląd w sytuację rodzinną chłopca.