O stanie 39-latka, który uległ wypadkowi w wyniku skoku na bungee w Parku Europa w Gdyni, pisze Radio Gdańsk. Z ustaleń dziennikarzy wynika, że mężczyzna odniósł obrażenia szyjnego odcinka kręgosłupa i pękniętą śledzionę. Podczas skoku 39-latek był pod wpływem alkoholu, miał prawie promil alkoholu w wydychanym powietrzu. Wciąż przebywa w szpitalu.
Funkcjonariusze policji odkryli, że lina, na której skakał 39-latek, była pęknięta. Biegły oceni, czy było to główną przyczyną wypadku. Policja wszczęła dochodzenie w kierunku narażenia człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Podejrzewa się, że przyczyną wypadku było uszkodzenie uprzęży lub błąd człowieka podczas mocowania jej na nogach skoczka.
- Wyjaśniamy szczegóły tego zdarzenia. Przesłuchaliśmy pięć osób z załogi, która obsługiwała urządzenie. Zabezpieczone ślady na miejscu, narzędzia, które były używane podczas skoku, wykonana dokumentacja oraz szczegółowe oględziny pozwolą nam wyjaśnić okoliczności tego zdarzenia i ustalić, dlaczego osoba wypadła z tej liny - w rozmowie z Radiem Gdańsk powiedział komisarz Michał Sienkiewicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku.
Sprawę nieszczęśliwego wypadku w Parku Europa w Gdyni skomentowała także firma Bungeeclub, odpowiedzialna za sprzęt i organizację skoków na bungee w Parku Europa w Gdyni. Z postów opublikowanych na Facebooku firmy dowiadujemy się, że jeden z instruktorów pracujących dla Bungeeclub pojechał z 39-latkiem do szpitala, a po badaniu lekarskim na izbie przyjęć jego stan został oceniony na dobry.
"Cały sprzęt używany przez naszą firmę posiada wszystkie wymagane atesty. Natomiast skoki prowadzą wykwalifikowani i doświadczeni instruktorzy zgodnie ze wszystkimi procedurami. Jako jedyna firma organizująca skoki Bungee w Polsce używamy profesjonalnego skokochronu - tzw. 'poduszki'. I właśnie dzięki niej i naszej zapobiegliwości NIE DOSZŁO do tragedii" - pisze Bungeeclub, prosząc o wyważone komentarze.