Jak podaje "Gazeta Wyborcza" we wtorek sąd skazał pięciu funkcjonariuszy na rok bezwzględnego pozbawienia wolności. Proces w ich sprawie trwał kilka lat.
Sprawa dotyczy pobicia kickboksera Łukasza Rafałki, do którego doszło w 2012 roku. W czerwcu w jednym z klubów w Poznaniu bawili się antyterroryści, którzy przyjechali z Łodzi, by ochraniać Euro 2012. Mężczyźni byli po służbie i w cywilu, gdy zostali zaatakowani przez grupę mężczyzn.
Po pobiciu jeden z policjantów stwierdził, że rozpoznaje kickboksera Łukasza Rafałkę jako jednego z napastników. Na trop sportowca naprowadzić miał go tatuaż smoka na ręce. Nazajutrz policja zatrzymała 35-latka. Funkcjonariusze wyciągnęli go z samochodu, przewrócili na ziemię i po założeniu kajdanek zaczęli go bić pięściami i kopać po całym ciele. Następnie mężczyzna wsiadł do radiowozu, gdzie ponownie był bity, a nawet rażony paralizatorem po genitaliach. Zatrzymany miał być bity i kopany nawet podczas przesłuchania na komendzie.
Jak się później okazało policjant, który rozpoznał zatrzymanego, pomylił się. Tego dnia kickbokser był w domu, gdzie zajmował się sześcioletnią córką. Później policjanci próbowali bronić się tym, że mężczyzna miał być pobity jeszcze zanim został zatrzymany przez antyterrorystów.
Po pięciu latach procesu sąd skazał funkcjonariuszy na rok bezwzględnego pozbawienia wolności oraz wydał im czteroletni zakaz wykonywania zawodu. Obrońcy antyterrorystów zapowiedzieli złożenie apelacji. Wyrok nie jest prawomocny.