Stanisław C., który jest podejrzany o zgwałcenie 19-letniej kobiety, został wczoraj przesłuchany, jednak nie przyznał się do zarzucanego mu czynu. Prokuratura wydała mężczyźnie zakaz opuszczania kraju oraz zakaz zbliżania i kontaktów z pokrzywdzoną. Ma także zapłacić poręczenie majątkowe w wysokości 20 tys. zł. Onet informuje, że prokuratura zadecydowała także o przeprowadzeniu dodatkowych badań genetycznych. Materiał pobrany od byłego dyrektora stadniny koni w Regietowie zostanie pobrany z materiałem, który pobrano od pokrzywdzonej.
19-latka, którą miał zgwałcić Stanisław C., odbywała obowiązkową praktykę w stadninie w Regietowie. Mieszkała na jej terenie przez miesiąc. 13 czerwca dyrektor stadniny miał zaproponować dziewczynie, żeby wybrała się z nim na wycieczkę do Górnego Regietowa. Mieli tam wspólnie oglądać konie. Gdy wrócili, w stadninie nie było nikogo.
Około godziny 5 rano 19-latka zadzwoniła do opiekunki ośrodka i powiedziała, że boi się Stanisława C. Opiekunka przyjechała do stadniny, a wówczas dziewczyna wyznała, że 71-latek ją zgwałcił. Kobieta opiekująca się ośrodkiem nie zadzwoniła na policję. Obudziła Stanisława C., ale ten wyparł się wszystkiego i powiedział, że 19-latka piła bimber.
Kiedy dziewczyna wróciła do domu, jej matka zawiozła ją do szpitala w Gorlicach. Lekarze zgłosili sprawę policji. Dzień później Stanisław C. zrezygnował ze stanowiska dyrektora stadniny w Regietowie. Było to o tyle dziwne, że wieczorem tego dnia odbywała się konferencja "Europa Karpat", do której dyrektor długo się przygotowywał.
Onet opisuje, że w sprawie od początku panuje zmowa milczenia. Najpierw wniosek o wyłączenie z prowadzenia postępowania złożyła Prokuratura Rejonowa w Gorlicach, powołując się na możliwość pojawienia się zarzutu o brak obiektywizmu. Później od prowadzenia sprawy odstąpiły też Prokuratura Okręgowa w Nowym Sączu i wszystkie inne prokuratury w okręgu sądeckim. Ostatecznie sprawa została przekazana aż do Kielc. Stanisław C. od lat miał być znany z bliskich powiązań ze światem polityki.