Ok. 90 proc. kierowców przekracza prędkość przy przejściach. Policjant: Mówią, że "wszystko widzą"

Polscy kierowcy dość lekko podchodzą do kwestii bezpieczeństwa na przejściach dla pieszych. Jak wynika z raportu Instytutu Transportu Samochodowego, zdecydowana większość z nich przekracza dozwoloną prędkość w rejonie "pasów". - Tłumaczą, że "wszystko widzą" i samochód zatrzyma się dokładnie tam, gdzie sobie wymyślą - mówi w rozmowie z Gazeta.pl podinsp. Radosław Kobryś z KGP.
Zobacz wideo

Najnowszy raport Instytutu Transportu Drogowego, wykonany na zlecenie Ministerstwa Infrastruktury i sekretariatu Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, nie pozostawia wątpliwości - kierowcy w Polsce nie zachowują ostrożności przy "zebrach".

Ok. 85 proc. zbadanych kierowców przekraczało dozwoloną prędkość (50 km/h) dojeżdżając do przejścia dla pieszych w miastach i małych miejscowościach, a 90 proc. robiło to poza miastami, w miejscach, gdzie dopuszczalna prędkość wynosi 70 km/h.

W pierwszym z przypadków, średnia prędkość pojazdów zbliżających się do przejścia w odległości 80-100 metrów to 57,8 km/h.

Gdy dozwolona prędkość to 70 km/h, kierowcy przekraczali ją średnio o 2,3 km/h.

Gdy pieszy zbliżał się do przejścia, kierowcy średnio zwalniali na odcinku 100 m przed przejściem o 9,4 km/h w dużych miastach i 11,4 km/h w małych miejscowościach. Gdy pieszy już wkraczał, było to odpowiednio 31,3 km/h i 36,6 km/h.  Pierwszeństwa pojazdom ustępowało 55 proc. badanych pieszych, a pieszym ustępowało z kolei 45 proc. kierowców.

Policjant: Kierowcy mówią, że "wszystko widzą"

Zaskakujące jest to, że 72 proc. kierowców zgadza się z tym, że powinno się bardziej egzekwować przepisy zobowiązujące do zmniejszania prędkości przed przejściami dla pieszych. A jednocześnie sami tych przepisów nie przestrzegają.

- Tłumaczymy dzieciom, że przed przejściem dla pieszych trzeba spojrzeć w lewo, w prawo, a sami tego nie robimy. Na przejściach dla pieszych giną osoby powyżej 45. roku życia, a więc właśnie ci, którzy mają dzieci i zapominają o tym, czego uczyli. Podobnie jest z kierowcami, którzy dojeżdżają do przejść dla pieszych. Wiedzą, że należy zwolnić, ale kiedy siadają za kierownicę, szybko o tym zapominają

- komentuje w rozmowie z Gazeta.pl podinsp. Radosław Kobryś z Biura Ruchu Drogowego Komendy  Głównej Policji.

Funkcjonariusz przypomina, że znak drogowy informujący o przejściu dla pieszych obliguje kierowców do zmniejszenia prędkości, choć nie wskazuje, o ile dokładnie ta prędkość powinna zostać zmniejszona.

- Kierowcy tłumaczą nam, że "wszystko widzą" i samochód zatrzyma się dokładnie tam, gdzie sobie wymyślą. Tylko do niektórych trafia argument, że ci, którzy uczestniczyli w wypadkach drogowych, przecież też wszystko widzieli. Ilu kierowców zdaje sobie sprawę z tego, że przy 50 km/h samochód pokonuje 14 metrów w jedną sekundę?

- mówi podinsp. Radosław Kobryś.

- Niedowiarkom proponuję, by wybrali się autem poza drogę publiczną, np. na jakiś plac. Niech pojeżdżą tam z prędkością 30 km/h i niech pasażer powie im w pewnym momencie "hamuj". Jednocześnie niech zmierzą czas, kiedy auto faktycznie zaczęło hamować. Kierowca i pasażer mogą być zaskoczeni wynikiem - wskazuje funkcjonariusz.

Z danych Komendy Głównej Policji wynika, że w 2018 r. doszło do niemal 4 tys. wypadków na przejściach dla pieszych. Zginęło w nich 285 osób, a blisko 3,9 tys. zostało rannych.

"Badania zachowań pieszych i relacji pieszy-kierowca wrzesień – grudzień 2018 r." zostały przeprowadzone w województwach łódzkim, mazowieckim, śląskim i wielkopolskim na wybranych odcinkach dróg. Łącznie zbadano zachowania 22 tys. pieszych i 310 tys. kierowców. Ankiety przeprowadzono wśród ponad 800 kierowców i pieszych.

Więcej o: