W sprawie wybuchu w kamienicy w Bytomiu prokuratura wszczęła śledztwo w kierunku "sprowadzenia zdarzenia, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach, skutkiem których jest śmierć" - podał portal tvn24.pl.
W mediach mężczyzna - przedstawiony jako znajomy ofiary - opowiada, że to mogło być samobójstwo. Rozmowę z panem Zdzisławem Wojdasem publikują wtorkowy "Fakt" i "Super Express". Twierdzi, że kobieta, która zginęła w wybuchu, miała życiowe problemy: odejście męża, choroba, brak pracy. Ponadto "Fakt" - na podstawie nieoficjalnych informacji - przekazał, że w mieszkaniu kobiety "śledczy znaleźli odkręcone kurki z gazem". Wcześniej informację o możliwym samobójstwie podawał lokalny portal bytomski.pl.
Straż mówi o "rozszczelnieniu instalacji" gazowej. Czy ktoś rozszczelnił ją celowo? Ani staż, ani prokuratura nie przesądza. Wraz z biegłymi z zakresu pożarnictwa zbadali już miejsce tragedii. Rzeczniczka katowickiej prokuratury Beata Książek-Nowicka podkreśliła, że śledztwo znajduje się na bardzo wczesnym etapie. Ustalenie przebiegu i powodów eksplozji nastąpi dopiero po przeanalizowaniu zebranego materiału dowodowego. Ważne będą też wyniki wtorkowej sekcji zwłok. Te, jak przekazała Książek-Nowicka w rozmowie z TVN24, "będą miały istotne znaczenie w ustaleniu przyczyn katastrofy".
Do wybuchu doszło w sobotę 6 lipca wczesnym popołudniem w Bytomiu przy ul. Katowickiej 37. Zginęły trzy osoby - kobieta i jej dwoje małych dzieci. Poważnych poparzeń doznała przechodząca ulicą 62-latka. W sumie ranne zostały cztery osoby, ewakuowano ponad 20. Pierwsi mieszkańcy kamienicy mają wkrótce wrócić do swoich mieszkań.