Marek Falenta, biznesmen skazany za aferę podsłuchową na 2,5 roku więzienia, został skierowany na przymusowe badania psychiatryczne - dowiedziała się "Rzeczpospolita". To właśnie z tego powodu wciąż nie został wezwany do prokuratury, gdzie miał złożyć wyjaśnienia w związku z listami swojego autorstwa, które zostały ujawnione trzy tygodnie temu. Domagał się w nich ułaskawienia od prezydenta Andrzeja Dudy, pisał też do Jarosława Kaczyńskiego i Mateusza Morawieckiego. Groził, że jeśli zostanie zmuszony do odbycia kary, ujawni "swoich zleceniodawców", którzy namówili go do nagrywania w warszawskich restauracjach polityków rządu PO-PSL.
Z ustaleń "Rz" wynika, że Falenta nie zgodził się na obserwację psychiatryczną i został do niej zmuszony przez sąd. Obecnie ma przebywać w specjalnym ośrodku diagnostycznym, a jego pobyt tam może potrwać nawet trzy tygodnie. Po upływie tego czasu zostaną wydane opinie nt. stanu psychicznego biznesmena, które sporządzą psycholog i psychiatra. Na tym etapie nie będą mogły one mieć wpływu na to, czy Falenta zostanie uznany za poczytalnego (do wydania takiej decyzji konieczne jest przesłuchanie go przez prokuratora).
Na początku czerwca Falenta został przewieziony do Polski z Hiszpanii, gdzie wcześniej się ukrywał. Informowano wówczas, że trafił do jednoosobowej, monitorowanej całą dobę celi, bo podczas zatrzymania groził, że popełni samobójstwo. Podczas akcji służb wszedł na balustradę balkonu i groził, że skoczy z 9. piętra. Biznesmen domaga się ułaskawienia. "Rz" wskazuje, że akta jego sprawy trafiły już do Sądu Najwyższego, który na rozprawie kasacyjnej zdecyduje o uchyleniu bądź utrzymaniu wyroku.