Plaża bez peta - to da się zrobić!

Można się złościć, że nad polskim morzem pogoda bywa kapryśna. Można zżymać się na ceny w nadmorskich kurortach, których właściciele próbują wyjść na swoje mając tak krótkie okienko ciepłych dni. Ale za syf na polskich plażach odpowiadamy sami.
Zobacz wideo

To, co znajduje się w piasku nie tylko na plażach największych nadmorskich miast czy najpopularniejszych kurortów, ale też w małych miejscowościach turystycznych, to totalna katastrofa. Pozostawiamy po sobie chlew. Sami domagamy się, by polskie plaże były czyste, z drugiej strony to, co zostawiamy po osobie, kończąc urlop mamy już w dupie.

A skoro już o tym... "Papierosy są do dupy" - to hasło z plakatu Andrzeja Pągowskiego wiele lat temu uczyło nas ograniczania palenia papierosów w kampanii ministerstwa zdrowia. Dziś wraz ze słynnym polskim plakacistą wracamy do tego hasła. Ale chcemy uderzyć w najpoważniejszy syf polskich plaż - pety. Tak, pety na plaży są generalnie do dupy. Dlatego zaczynamy na Gazeta.pl wakacyjną akcję "Plaża bez peta" i prosimy - przyłączcie się.

Pety to największy dziś problem polskich plaż. I największe zanieczyszczenie nad Bałtykiem. Skontaktowaliśmy się z kilkunastoma samorządami, miejscowościami, kurortami - wszystkie na pierwszym miejscu jako problem zanieczyszczenia wymieniają pety. Czyszczenie z nich plaż specjalnymi przesiewarkami to nie tylko kłopot, ale też gigantyczny koszt idący co sezon w setki tysięcy złotych. Taki Gdańsk wydaje na zbieranie petów 1 mln zł w trakcie szeroko pojętych wakacji. Trudno sobie wyobrazić równie idiotyczny wydatek, skoro konieczność jego poniesienia zależy wyłącznie od tego, gdzie kiepujemy dopalonego papierosa.

Ale pety to nie tylko kasa i obciążenie budżetu miast i miejscowości. To też gigantyczny problem ekologiczny. Dziś w kontekście naszego Bałtyku nawet większy niż plastikowe kubeczki, słomki, torebki foliowe. O obrzydliwych petach, masowo zalegających na plażach i w wodzie, trujących ptaki i ryby biorące je za pokarm, na razie jest stosunkowo cicho. Musimy i chcemy to zmienić razem z wami.

W Polsce obowiązuje prawo, które zakazuje palenia w miejscach publicznych. Także na plażach. Egzekucja tego prawa jest jednak trudna i droga. Do tego nie każdy brzeg pokryty piaskiem i kamieniami jest miejscem publicznym. Będziemy o tym pisać w portalu Gazeta.pl przez całe wakacje, nie tylko domagając się przestrzegania prawa, ale też namawiając wszystkich do najzwyklejszej na świecie zmiany zachowań. Będziemy prosić: nie palmy na plaży, nie rzucajmy i nie zakopujmy petów w piachu. Korzystajmy z miejsc do tego przeznaczonych i wyrzucajmy niedopałki do kubłów na śmieci.

Oddamy też głos samorządom, które przyłączają się do naszej akcji "Plaża bez peta". Pokażemy, jak wiele tego syfu zalega u nas, jak walka z tym zanieczyszczeniem jest trudna. Ale chcemy się też skupić na pozytywach. Przy wejściach na plaże pokażemy nasze plakaty. Liczymy, że wam się spodobają i wspólnie stworzymy mapę plaż bez petów, czystych, cudownych miejsc na polskim brzegu. Jeśli jesteście przedstawicielami samorządu, miasta, czy biznesu i chcecie znaleźć się na naszej mapie, napiszcie do nas na plazabezpeta@agora.pl - prześlemy wszystkie informacje.  Wraz z Greenpeace Polska w kilku polskich kurortach ruszymy też z akcjami edukacyjnymi - nie tylko o petach, także o plastiku. Zobaczymy co w piachu siedzi, nurkowie pokażą, co pływa w morzu.

Są wakacje, plaża, słońce. Palce przesiewają gorący piach. Trafiają na peta. Obrzydlistwo! To musi się zmienić, dla środowiska i dla nas wszystkich. Zapraszamy do akcji "Plaża bez peta".

Przeczytaj również nasze teksty w ramach akcji "Plaża bez peta":

Do mórz i oceanów co minutę trafia ciężarówka odpadów, które zabijają ptaki, ryby, wieloryby i delfiny. Plaże naszego Bałtyku toną w śmieciach. Zatrzymajmy wspólnie to szaleństwo! TUTAJ pomożesz Greenpeace działać na rzecz ratowania naszych mórz >>

Więcej o: