Na jaw wychodzą kolejne fakty z życia rodziców 9-miesięcznej Blanki z Olecka, którym postawiono zarzuty zabójstwa, znęcania się nad swoim dzieckiem i wykorzystywania seksualnego. Krewna 35-letniej Anny W., matki dziewczynki, stwierdziła w rozmowie z reporterem Polsat News, że rodzina zrobiła wszystko, by chronić dziecko. - Dzwoniliśmy po PCPR-ach, MOPS-ach, po policji - powiedziała.
Wiadomo, że kobieta nadużywała narkotyków. Miała mówić, że "nie chce żyć" i "nie chce Blanki". - Były sytuacje, że jak podjechaliśmy, powiedziała, że chce iść na leczenie, żebym zawiozła ją do Suwałk. Była w takim stanie, że nie mogliśmy nad nią zapanować. Biegała po osiedlu, chciała wbiec pod samochód - opowiada rozmówczyni Polsat News.
Krewna 35-latki przyznaje, że jej problemy zaczęły się przed urodzeniem dziecka. - Mieszkała w innym miejscu. Też była zabierana przez policję, bo była pod wpływem środków odurzających takich jak amfetamina. Trafiała do szpitala na SOR w takim stanie, że sami byliśmy w szoku - powiedziała.
Prokuratura w Suwałkach postawiła rodzicom 9-miesięcznego dziecka trzy zarzuty: znęcania się nad dzieckiem, zabójstwa dziecka ze szczególnym okrucieństwem oraz wykorzystania seksualnego. Grozi im od 12 do 25 lat więzienia lub dożywocie.
Edyta Truszczyńska, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Olecku, tłumaczyła w rozmowie z Gazeta.pl, że "rodzina była pod nadzorem zawodowego kuratora". - Prowadziliśmy jednak monitoring jej sytuacji. Naszym zdaniem nic nie wskazywało na to, że wydarzy się tam taka tragedia. Dziecko było w domu krótko, dwa miesiące. Nie było oznak przemocy, nie było posiniaczone - zapewniała Truszczyńska. - Współpracowaliśmy z innymi służbami, kontaktowaliśmy się z kuratorami, z policją i z poradnią terapii uzależnień, gdzie uczęszczała matka dziecka. Nikt śladów bicia nie widział - dodała.