Jest zawiadomienie o przestępstwach z listu Falenty. Ale "utknęło na biurku prezes sądu"

W liście do Andrzeja Dudy skazany w aferze podsłuchowej Marek Falenta pisze m.in. o rzekomo obiecywanych mu przez PiS korzyściach. W sprawach, o których pisze, przygotowano już zawiadomienie do prokuratury. Ale na razie nie opuściło ono sądu.
Zobacz wideo

Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstw, o których pisze Marek Falenta, zostało sporządzone i podpisane przez sędziego już na początku czerwca. Ale "utknęło na biurku prezes sądu (Okręgowego w Warszawie - red.) Joanny Bittner" - podaje "Rzeczpospolita".

Sąd potwierdził, że "zawiadomienie o przestępstwie do prokuratury w związku z listem Marka F. do Prezydenta przy wniosku o ułaskawienie" nie zostało na razie skierowane do prokuratury. Według dziennika sędzia Bittner, przed podjęciem decyzji, chce uzyskać opinie sędziów wizytatorów. Nie wiadomo, kiedy zawiadomienie może zostać wysłane, jednak prokuratura może zacząć działać tak czy siak, jeśli pojawi się wniosek ze strony prezydenta.

Marek Falenta grozi i pisze o rzekomych mocodawcach z PiS

 "Rzeczpospolita" w poniedziałek opublikowała fragmenty wniosku o ułaskawienie, który biznesmen Marek Falenta skierował do prezydenta Andrzeja Dudy. Grozi w nim, że jeśli  nie zostanie ułaskawiony, to "ujawni zleceniodawców i wszystkie szczegóły".

Falenta pisze, że ludzie "wywodzący się z formacji" Andrzeja Dudy "obiecali wiele korzyści i łupów politycznych". Twierdzi też, że Stanisław Kostrzewski, były skarbnik PiS i bliski współpracownik prezesa Jarosława Kaczyńskiego, miał polecić mu dalsze pozyskiwanie nagrań. Kostrzewski miał spotykać się z nim w siedzibie PiS.

O tym, że Kostrzewski miał rozmawiać o nagraniach z Falentą, informowała w sierpniu 2018 również "Gazeta Wyborcza". Po publikacji "GW" z Kostrzewskim rozmawiał Onet.pl. Ten stwierdził, że nigdy nie rozmawiał z Falentą, a informacje o jego kontaktach z biznesmenem to "kompletna bzdura".

Zobacz wideo
Więcej o: