Makłowicz o pomyśle Ardanowskiego, by jeść bobry: Czegoś równie ohydnego w życiu nie jadłem

Minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski chce, by mięso żubrów i bobrów było uznane za jadalne. Do pomysłu odniósł się Robert Makłowicz, który miał okazję spróbować bobrzego ogona. - Czegoś równie ohydnego w życiu nie jadłem. Był duszony, miał galaretowatą konsystencję i rybi smak. Taka galareta o smaku tranu - powiedział kucharz.
Zobacz wideo

Podczas konferencji w Sejmie "Rola izb rolniczych w kształtowaniu i realizacji polityki rolnej państwa" Jan Krzysztof Ardanowski poinformował, że wystąpi o uznanie bobra i żubra za zwierzęta jadalne. Miałoby to rozwiązać problem z odstrzałami zwierząt chronionych, do których nie ma chętnych. Ardanowski żartował sobie, że płetwa bobra może działać jak afrodyzjak.

Ardanowski chce, byśmy jedli żubry i bobry

- Jak ludzie przypomną sobie, że płetwa bobra ma ponoć właściwości afrodyzjaku, to może się okazać, że problem bobrów się niedługo skończy - mówił.

Argumentował, że regulowanie populacji zwierząt, czyli polowanie na nie, jest konieczne. Tłumaczył zgromadzonym, że nie robiąc tego, nie tylko sprzeciwiamy się słowom Biblii "idź i czyń sobie ziemię poddaną", ale także pogłębiamy problemy rolników.

Makłowicz o smaku bobra: Ohydny

Portal dziennik.pl zapytał o tę kwestię Roberta Makłowicza.

Kiedy Litwa nie należała jeszcze do Unii Europejskiej w jednej z restauracji podawano bobrzy ogon. Czegoś równie ohydnego w życiu nie jadłem. Był duszony, miał galaretowatą konsystencję i rybi smak. Taka galareta o smaku tranu - powiedział.

Kucharz podkreślił w rozmowie z portalem, że tradycja jedzenia bobrów jest długa i często spożywano je w klasztorach. - Chodziło o to, że bobra swego czasu traktowano jako rybę. Oszukiwano w ten sposób liczne posty, których było co niemiara. Mnisi (...) jadali też ślimaki. Pierwsze słyszę, że ogon bobra to afrodyzjak. W jakim celu byłby w takim razie serwowany na klasztornych talerzach - dodał. 

Więcej o: