We wtorek Wojewódzki Sąd Administracyjny w Krakowie odrzucił skargę prokuratury, która starała się powstrzymać zarejestrowanie w Polsce aktu urodzenia dziecka dwóch Polek mieszkających w Wielkiej Brytanii. Kobiety, mające podwójne obywatelstwo, chciały, aby ich syn miał także obywatelstwo polskie. Napotkały jednak trudności. Urząd stanu cywilnego uznał wówczas, że nie można dokonać transkrypcji aktu urodzenia z Wielkiej Brytanii, ponieważ polskie prawo nie przewiduje możliwości, by wpisać jako rodziców osoby tej samej płci.
Wojewódzki Sąd Administracyjny na początku przyznał rację urzędnikom, tę decyzję zaskarżyły matki i sprawa trafiła do Naczelnego Sądu Administracyjnego. W październiku NSA uznał, że urzędnicy powinni przenieść akt urodzenia. Sąd przychylił się do opinii rzecznika praw obywatelskich, że odmowa transkrypcji aktu urodzenia dziecka z powodu "statusu prawnego jego rodziców" to "i przejaw dyskryminacji, zakazanej przez Konwencję o Prawach Dziecka".
Po ogłoszeniu wyroku, kierownik USC w Krakowie przeprowadził transkrypcję aktu urodzenia. Wtedy do akcji wkroczyła krakowska prokuratura, która decyzję urzędnika zaskarżyła do WSA. 4 czerwca sąd odrzucił skargę prokuratury. Niektóre media, relacjonując to wydarzenie, przedstawiły wyrok WSA jako istną rewolucję, prawda jest jednak taka, że było bardzo mało prawdopodobne, by krakowski sąd nie oddalił skargi prokuratury. Anna Mazurczak, adwokatka, członkini zarządu Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego w rozmowie z Gazeta.pl tłumaczy, że wtorkowy wyrok WSA nie jest rewolucją, inaczej jest jednak w przypadku wyroku naczelnego sądu.
Wyrok z Krakowa dotyczył tylko tego, czy urzędnicy stanu cywilnego, którzy wykonywali wyrok NSA, mogli to zrobić. Nie jest niespodzianką, że WSA w Krakowie powiedział, że mogli, a nawet mieli obowiązek dokonania transkrypcji aktu urodzenia
- wyjaśnia mec. Mazurczak. - Absurdalna była natomiast skarga prokuratora, która uruchomiła całe to postępowanie. Prokurator w skardze nawet nie wspomniał o tym, że urzędnicy dokonali transkrypcji w związku z wyrokiem sądu. Nie było dużych szans powodzenia tej skargi, WSA ją po prostu oddalił, tak jak chyba wszyscy się spodziewali. W tym sensie nie była to żadna rewolucja. Inaczej jest w przypadku wyroku naczelnego sądu z października.Ten jest znacznie bardziej istotny, wtedy rzeczywiście mieliśmy przełom, to był świetny wyrok - mówi nam prawniczka.
Czy jednak to postanowienie zmieniło zasady transkrypcji aktów urodzenia dzieci par jednopłciowych? - pytamy. - Tak, choć dotyczył on jednostkowej sprawy - odpowiada mec. Mazurczak.
Ale obecnie czekamy na inny przełom. W jednej z podobnych spraw w kwietniu sąd zwrócił się do siedmioosobowego składu NSA o przyjęcie uchwały na temat tego, czy możliwe jest dokonywanie transkrypcji aktów urodzenia, w których jako rodzice są wskazywane osoby tej samej płci. Ta uchwała będzie wiążąca dla innych sądów, i ona będzie prawdziwym przełomem - mówi nam adwokatka.
Chodzi o sprawę z kwietnia tego roku. W trakcie rozpoznawania podobnej sprawy NSA zwrócił się do siedmioosobowego składu sądu o rozstrzygnięcie kwestii, czy prawo dopuszcza transkrypcję zagranicznego aktu urodzenia, gdy rodzice są tej samej płci. NSA podkreślał w uzasadnieniu tego pytania, że w orzecznictwie sądów administracyjnych dotyczących tych spraw są wyraźne wątpliwości. Nie wiadomo, kiedy NSA wyda uchwałę, wiadomo jednak, że będzie ona bezwzględnie wiążąca dla sądów we wszystkich tego typu sprawach.
Jeśli NSA powtórzy to, co orzekł w zeszłorocznym wyroku, to wtedy możemy być, przynajmniej na jakiś czas, spokojni, że te dzieci nie będą wisiały w próżni prawnej - wyjaśnia mec. Mazurczak.