Dyrektorka domu dziecka: Dzieci pytają "czy ciocia zostanie moją mamą". To trudny moment

- Wychowankowie dużo rozmawiają z nami i między sobą o kwestiach związanych z rodziną. Pojawia się na przykład rodzina z ośrodka adopcyjnego, która ma zaadoptować jedno z dzieci, a inne to widzą, interesują się. Dyskutują między sobą o tym, czy ta pani, co przyszła, jest fajna, czy niefajna, czy ładna, czy miła - mówi w rozmowie z Gazeta.pl Barbara Młodziejewska, dyrektor Zespołu do obsługi Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych nr 2 w Warszawie.
Zobacz wideo

Rodzina, zdrowie i wolność - te trzy wartości są dla Polaków najważniejsze. Tak wynika z sondażu Kantar przeprowadzonego dla Gazeta.pl. W podobnym badaniu, wykonanym dokładnie 30 lat temu przez OBOP, najważniejszymi wartościami wskazywanymi przez Polaków były rodzina, praca i czas wolny. O wartości pytamy dziś w Gazeta.pl naszych rozmówców. 

***

Marcin Kozłowski, Gazeta.pl: Wyobraźmy sobie sytuację: mieszkaniec domu dziecka zwraca się do jednej z wychowawczyń "mamo". I co się wtedy dzieje?

Barbara Młodziejewska, dyrektor Zespołu do obsługi Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych nr 2 w Warszawie (zespół obejmuje cztery placówki opiekuńcze): Dziecko w ten sposób bada, czy pójdziemy w danym kierunku. Dlatego trzeba jasno powiedzieć: "jestem ciocią". Nie jesteśmy mamą ani tatą, z dziećmi trzeba na ten temat rozmawiać, to musi być uczciwa relacja. Nie wolno dawać złudnej nadziei.

Choćbyśmy nie wiem jak mocno się starali, to nigdy nie będziemy mamą i tatą, nie zastąpimy więzi rodzinnych.

Dzieci oczekują adopcji od wychowawców?

Rzeczywiście, zdarzają się pytania "czy ciocia zostanie moją mamą". Pytanie to jest trudne dla wychowawców, szczególnie dla tych młodych, którzy dopiero od niedawna zaczęli pracę w placówce.

Wychowawca to zawsze "ciocia" lub "wujek"?

Może być ciocia, może być wujek, może też być pan i pani. Nie mamy odgórnie narzuconych zasad. Gdy dziecko przychodzi do placówki, wybiera najczęściej tę bardziej oficjalną formę. Jeśli przechodzi na "wujek" i "ciocia", to pokazuje, że proces aklimatyzacji idzie w dobrym kierunku. Starsi wychowankowie zazwyczaj zostają przy "pan" i "pani".

Więcej jest "cioć" czy "wujków"?

Zdecydowanie więcej jest "cioć". Fajnie byłoby, gdybyśmy mieli więcej mężczyzn, wychowawców. Chłopcom łatwiej porozmawiać o pewnych sprawach z mężczyzną niż z kobietą. A poza tym, wychowankowie mogą obserwować, jak ciocia i wujek dzielą się obowiązkami. Panowie lepiej też kopią piłkę niż kobiety.

pexels.com

Rodzina i adopcja to w domu dziecka temat drażliwy, temat tabu?

Wręcz przeciwnie. Wychowankowie dużo rozmawiają z nami i między sobą o kwestiach związanych z rodziną. Pojawia się na przykład rodzina z ośrodka adopcyjnego, która ma zaadoptować jedno z dzieci, a inne to widzą, interesują się. Dyskutują między sobą o tym, czy ta pani, co przyszła, jest fajna, czy niefajna, czy ładna, czy miła.

Pojawia się zazdrość?

Każdy chciałby mieć swoją rodzinę.

Dlatego szukamy też innych rozwiązań. Do domu dziecka przychodzą również tak zwane rodziny zaprzyjaźnione. To więcej niż wolontariusze i mniej niż rodzina zastępcza. Kierujemy taką osobę lub parę do dziecka, do którego nie przychodzą rodzice, dziadkowie i które nie ma większych szans na powrót do domu rodzinnego. Chodzi nam o to, by miało bliską osobę tylko dla siebie.

Zapala mi się czerwone światełko. Wie pani, jakie.

Zawsze jest jakieś ryzyko w relacjach międzyludzkich. Rodzin zaprzyjaźnionych nie kierujemy do małych dzieci, którym czasem trudno pewne kwestie wytłumaczyć, ale do tych starszych, nastolatków. Nasze dotychczasowe doświadczenia są pozytywne. Zdarzało się, że taka zaprzyjaźniona rodzina przechodziła kurs dla kandydatów na rodzinę zastępczą i po spełnieniu wszystkich formalności stawała się rodzicem zastępczym dla dziecka.

Kandydaci na mamę i tatę zawsze dziecku pasują?

Zdarzyło nam się, że czekaliśmy już na termin rozprawy adopcyjnej i na tydzień lub dwa przed dziecko stwierdziło, że jednak nie chce być adoptowane. Trudno powiedzieć, dlaczego, może rozbieżność oczekiwań. Dziecko stawiało mocne granice, nie chciało rodziny za wszelką cenę. W takich sytuacjach brane jest pod uwagę zdanie dziecka. Akceptujemy jego decyzję.

Zdjęcie ilustracyjneZdjęcie ilustracyjne pexels.com

Sami kandydaci też odpuszczają?

Mieliśmy przypadki, w których procedura adopcyjna została przerwana. Kandydaci na rodzinę adopcyjną nie do końca byli gotowi na adopcję, ta cała sytuacja ich przerosła.

Na szczęście większość adopcji jest udana. Dostajemy zdjęcia dzieci po sześciu miesiącach, po roku. Nawet po wyglądzie widać, że rozkwitają i są szczęśliwe.

Ile dzieci znajduje nowy dom?

W przypadku jednej z naszych placówek, w której mieszkają kilkuletnie dzieci, w tym roku zakończyliśmy procedurę adopcyjną dla pięciorga z nich, kolejnych pięcioro dzieci jest w procesie adopcyjnym.

A starsze?

Ze starszymi jest trudniej, bo zgłasza się mniej kandydatów na rodzinę adopcyjną, a poza tym z wiekiem młodzież jest na to coraz mniej gotowa. Kiedy nastolatek ma już 15-16 lat, myśli już bardziej o tym, żeby się usamodzielnić.

Co takiego musi się stać, żeby dziecko w ogóle zostało do państwa skierowane?

Najczęściej zaczyna się od jednego problemu, po którym narastają kolejne. Ktoś traci pracę, śmierć bliskiej osoby, w rodzinie pojawia się kryzys. Niektórzy w takiej sytuacji idą do psychologa, szukają pomocy u specjalistów, w innych rodzinach pojawia się alkohol lub inne środki psychoaktywne. Rodzice tracą kontrolę nad tym, co sami robią, co robią dzieci. Dzieci wchodzą bardzo często w różnego rodzaju ryzykowne zachowania.

To znaczy, że większość wychowanków domu dziecka ma rodziców?

99 procent to dzieci, które faktycznie mają co najmniej jednego rodzica. Rodzice ci mają ograniczone prawa rodzicielskie lub są ich pozbawieni. W tym drugim przypadku dzieci są zgłaszane do ośrodka adopcyjnego, by rozpocząć procedurę związaną ze znalezieniem dla nich nowej rodziny.

Zdjęcie ilustracyjneZdjęcie ilustracyjne Photo by Markus Spiske temporausch.com from Pexels

Dzieci mają kontakt ze swoimi bliskimi?

Tak, z dziećmi spotykają się nawet rodzice, którzy zostali całkowicie pozbawieni praw. Oczywiście pod warunkiem, że sąd nie wydał całkowitego zakazu kontaktów, a tak może się zdarzyć, jeśli w rodzinie dochodziło do przemocy. Są wspólne spacery, a nawet przepustki, co oznacza, że dziecko przez kilka dni z okazji weekendów, świąt i wakacji może mieszkać w rodzinnym domu.

Nie zawsze te spotkania niosą ze sobą pozytywne skutki. Rodzice potrafią manipulować dziećmi, każą dzieciom kłamać o przebiegu pobytu w domu, zakazują dzieciom opowiadania komukolwiek, iż w domu rodzic spożywał alkohol lub że doszło do rodzinnej awantury.

Niektórzy rodzice nie zgadzają się też na przeprowadzenie badań lub leczenie dziecka i wręcz działają na jego niekorzyść. Wtedy placówka zwraca się z wnioskiem do sądu rodzinnego o podjęcie stosownych decyzji.

Dzieci uciekają do swojego domu?

Jeżeli zdarzają się ucieczki, to zazwyczaj nastolatków. Problem w tym, że nie wszyscy wychowankowie powinni do nas trafiać. Zdarza się, że do placówki opiekuńczo-wychowawczej kierowany jest np. 17-letni chłopiec, który ma problem ze środkami psychoaktywnymi, nie wyraża zgody na leczenie, na podjęcie terapii, nie chodzi do szkoły, jest agresywny. W takim przypadku młody człowiek powinien trafić do placówki resocjalizacyjnej.

Dla takiego młodego człowieka mieszkanie w domu dziecka jest mało interesujące, bo kładziemy tu nacisk właśnie na to, by dzieci i młodzież chodziły do szkoły i odrabiały lekcje, wracały do domu o konkretnej porze, rozwijały swoje pasje i zainteresowania, a przede wszystkim czuły się bezpiecznie..

To dlaczego taki nastolatek do was trafia?

Na podstawie postanowienia sądu.

Zdjęcie ilustracyjneZdjęcie ilustracyjne Photo by Milly Eaton from Pexels

Jak wygląda codzienność w domu dziecka?

Dzieci wstają, przygotowują sobie śniadanie...

Nikt nie podaje im gotowego?

Tym najmłodszym tak, ale starsze przygotowują je wspólnie z wychowawcami. Tosty, kanapki, płatki. Obiad przygotowywany jest już przez kuchnię, ale w mieszkaniach filialnych, w których mieszkają starsi wychowankowie, obiad także gotowany jest z pomocą wychowawców. Kolacja też jest robiona wspólnie.

Dzieci same sprzątają w swoich pokojach, ścielą łóżka, mają wyznaczane dyżury porządkowe. Warunki mieszkaniowe są coraz lepsze, są jedno i dwuosobowe pokoje, staramy się, żeby dzieci miały wpływ na wygląd swojego najbliższego otoczenia. Mają swoje własne biurko, szafę. Wychowankowie chodzą na zajęcia dodatkowe, treningi piłkarskie. Wychodzimy też wspólnie do teatru i innych ciekawych miejsc.

Dzieci mogą tworzyć samorząd. Przedstawiciele samorządu uczestniczą w planowaniu wydarzeń jakie mają się odbywać w placówce, mogą zgłaszać wnioski do zmian w Regulaminie wychowanka, czasami piszą wnioski w sprawie zmian w menu żeby czegoś było więcej a czegoś innego mniej. Dzięki temu mają poczucie sprawczości i odpowiedzialności.

I jakie to są wnioski?

Na przykład, żeby można było wychodzić na dłużej podczas wakacji, albo żeby kupować mniej lub więcej żółtego sera. Pojawiają się również posulaty organizacji grilla. Wtedy ustalamy, co załatwiam ja, a co muszą załatwić oni.

Jest kieszonkowe?

Kieszonkowe przyznawane jest raz w miesiącu - 50 zł. W placówce opracowany jest w uzgodnieniu z samorządem Regulamin wypłaty kieszonkowego, który określa zasady zmniejszania i zwiększania kwoty kieszonkowego.

W przypadku dziecka, które chodzi na wagary, dokucza innym dzieciom, kwota kieszonkowego jest obniżana, w przypadku, gdy dziecko systematycznie chodzi do szkoły, odrabia lekcje, wykonuje swoje obowiązki, kwota kieszonkowego może ulec zwiększeniu.

Jak starają się państwo na co dzień zrekompensować dziecku brak rodziców?

W placówkach funkcjonuje tzw. system rodzinkowy, co oznacza, że jeden wychowawca ma pod swoją szczególną opieką 2-3 dzieci. To właśnie z nim dziecko może porozmawiać na ważne dla siebie tematy, taki wychowawca zajmuje się chociażby kontaktami ze szkołą, z rodziną biologiczną i współpracuje z nią pod kątem powrotu dziecka do rodzinnego domu.

Wychowawcy bardzo się starają, aby dzieci, które pozostają pod ich opieką były bezpieczne, zaopiekowane, mogły rozwijać swoje zainteresowania i pasje. Ważna jest praca z dziećmi nad ich samooceną i poczuciem własnej wartości, aby znały swoje mocne strony i w dorosłym życiu radziły sobie z problemami i porażkami. Chciałabym podziękować wszystkim organizacjom pozarządowym, jak również wolontariuszom, za pomoc i wsparcie dla naszych dzieci. Dzięki tej pomocy możemy więcej.

Co jest dla Polaków najważniejsze w 2019 roku? Czytaj pozostałe teksty:

Chcemy, by data 4.6.89 stała się naszym "PiNem do wolności", była źródłem radości i inspiracji. Z okazji czerwcowych wyborów mamy więc dla was atrakcyjne zniżki w „Kulturalnym Sklepie” (książki i muzyka), „Publio” (e-book i e-prasa)i „Gazecie Wyborczej” (prasa). PRZEJDŹ TUTAJ >>

Więcej o: