W środę Tomasz Sekielski ogłosił, że wystartowała sprzedaż koszulek z motywem z filmu "Tylko nie mów nikomu". Choć już wtedy podkreślał, że sprzedaż t-shirtów nie jest "projektem komercyjnym", to pomysł spotkał się ze sporą krytyką, padały zarzuty o próbach robienia pieniędzy na tragedii osób skrzywdzonych przez księży.
Po dwóch dniach od rozpętania się awantury, także na profilu "Sekielski" głos zabrał brat Tomasza - Marek, producent filmu "Tylko nie mów nikomu". Od razu zaczyna od odpowiedzi na głosy krytyków:
Gdybyśmy chcieli zarobić na "Tylko nie mów nikomu" to sprzedalibyśmy licencję za gruby hajs. Włączylibyśmy reklamy na YouTube, dołączyli tablice sponsorskie i dzisiaj pili szampana gdzieś na słonecznym wybrzeżu.
Później podkreśla, że przecież na YouTube, gdzie film miał premierę i jest ogólnodostępny, nie ma reklam, a innym telewizjom użyczono licencję na jego emisję bezpłatnie. "I co z tego, przecież i tak jesteśmy złodziejami" - kwituje.
Dalej Marek Sekielski stwierdza, że gdyby ktoś chciał zarobić na koszulkach, to wzorowałby się na "całym 'pseudopatriotycznym' biznesie tekstylnym", wykorzystującym symbole Powstania Warszawskiego czy podobizny Witolda Pileckiego, i sprzedawałby je za "symboliczne" sto złotych. "My jednak mamy inny, przebiegły model biznesowy i sprzedajemy za 3 i pół dyszki. Logiczne, prawda?" - pyta retorycznie Sekielski.
Do tablicy wywołują nas również niektórzy duchowni. Tak sobie myślę, że byłoby niebywałym żartem, gdyby przedstawiciel organizacji systemowo tuszującej te ohydne przestępstwa skutecznie wpłynął na nasze działania. W jakimkolwiek zakresie. (...)
A więc szanowni hipokryci. Zacznijcie zbawianie świata od głębokiego wejrzenia we własne, lustrzane odbicia.
- kwituje Marek Sekielski.