W sobotnim "Biegu Ulicą Piotrkowską" w Łodzi uczestniczyło ok. 5,5 tys. osób. Trasa głównego biegu liczyła 10 kilometrów.
W trakcie imprezy doszło do nietypowej sytuacji - na trasie biegu pojawiły się dwa strażackie wozy, jadące na sygnale. Ich swobodny przejazd przez kilkadziesiąt sekund blokowali biegacze. Sytuację zarejestrował na nagraniu użytkownik YouTube'a - RytmyDjembe.
Organizatorzy imprezy wydali w poniedziałek oświadczenie w tej sprawie. "Organizator zrobił wszystko aby zapewnić bezpieczeństwo zawodnikom, jak i zabezpieczyć trasę biegu. Zgodnie z regulaminem zawodnicy zostali poinformowani, że mają podporządkować się poleceniom służb miejskich i organizatora. Ubolewamy, że nie wszyscy się do tego zastosowali" - czytamy na fanpage'u "Biegu Ulicą Piotrkowską".
W oświadczeniu napisano również, że "to szef zabezpieczenia odcinka z ramienia Organizatora wstrzymał zawodników, aby umożliwić przejazd wozu straży".
Straż Pożarna była poinformowana o terminie, trasie i godzinach trwania imprezy. Bez opinii i zgody Straży Pożarnej, Organizator nie otrzymałby zgody na przeprowadzenie imprezy. Podkreślamy, że bezpieczeństwo uczestników imprezy biegowej jest rzeczą nadrzędną.
- brzmi dalsza część oświadczenia.
Organizatorzy dodali również później komentarz, który uderzył bezpośrednio w lokalną straż.
Nie po to organizator występuje do straży pożarnej o zgodę na organizację imprezy, informuje o przebiegu trasy i zamknięciach dróg, wypełnia wszystkie dokumenty, żeby później dyspozytor wypuszczał wozy z jednostki usytuowanej tak, że muszą jechać na ratunek przecinając trasę biegu. Czy w Łodzi jest jedna siedziba straży pożarnej????
- brzmi treść wpisu. Jego autor, niewymieniony z imienia i nazwiska, dodał jednak, że "oczywiście nie usprawiedliwia to zachowania biegaczy, którzy powinni się bezwzględnie zatrzymać".
Strażacy jechali wówczas do pożaru, który miał wybuchnąć w pustostanie na terenie łódzkich zakładów "Anilana". O tym, że to fałszywy alarm, dowiedzieli się dopiero na miejscu. Jadąc na akcję cały czas byli przekonani, że ogień rzeczywiście się tam pojawił.
- Owszem, organizator dopełnił wszelkich formalności, dostaliśmy informację, jakimi drogami będą przebiegali uczestnicy. To jednak nie zwalnia organizatora z odpowiedzialności związanej z zapewnieniem dojazdu do miejsc, w których występuje jakieś zagrożenie
- mówi w rozmowie z Gazeta.pl mł. ogn. Łukasz Górczyński z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Łodzi.
- To nie jest tak, że organizator ma prawo zamknąć drogę i nikt nie może nią przejechać. Przejazd służb alarmowych zawsze musi być zapewniony. Mówienie o tym, że mogliśmy wysłać wozy inną drogą jest absurdalne, bo wysyłamy je trasą, która jest najszybsza i najkrótsza. Jedziemy do zagrożenia zdrowia i życia. Nie będziemy jechać naokoło tylko dlatego, że ktoś wcześniej poinformował nas o przebiegu imprezy - dodaje mł. org. Łukasz Górczyński.
Rzecznik miejskiej straży podkreślił, że uczestnicy biegu, widząc służby jadące na sygnale, powinni byli bezwzględnie się zatrzymać i przepuścić pojazdy.