Sondaże i exit poll niezgodne z wynikiem wyborów. Skąd błąd? "Więcej odmów odpowiedzi"

PiS było niedoszacowane, a KE przeszacowana w badaniu exit poll, które pokazano w wieczór wyboczy. Jeszcze większym błędem były obarczone sondaże z kampanii. Skąd wzięły się błędy? Firmy sondażowe mówią o niedoskonałych metodach i rosnącej liczbie osób, które odmówiły odpowiedzi.

Opublikowane o godz. 21 w wieczór wyborczy badanie exit poll pokazywało zwycięstwo PiS, jednak z trzema punktami przewagi na Koalicją Europejską. Wyniki sondażu Ipsos pozostałych komitetów także różniły się od rzeczywistych, co miało szczególne znaczenie dla Konfederacji. W niedzielę komitet świętował wysłanie trzech przedstawicieli do Parlamentu Europejskiego, a w poniedziałek okazało się, że jest pod progiem. Różnice między wynikiem wyborów a przedwyborczymi sondażami były jeszcze większe. Skąd się wzięły? 

Zobacz wideo
Zobacz wideo

Przyjrzyjmy się najpierw różnicy między exit pollem a wynikami wyborów. O godz. 21 wyniki sondażu Ipsos dla TVN wyglądały następująco: Prawo i Sprawiedliwość - 42,4 proc., Koalicja Europejska - 39,1 proc., Wiosna - 6,6 proc., Konfederacja - 6,1 proc., Kukiz'15 - 4,1 proc., Lewica Razem - 1,3 proc.

Zaś ostateczne wyniki to: PiS - 45,38 proc., KE - 38,47 proc., Wiosna - 6,06 proc., Konfederacja - 4,55 proc., Kukiz'15 - 3,69 proc., Lewica Razem - 1,24 proc. Badanie obejmowało ankiety przeprowadzone przed 845 losowo wybranymi lokalami w całym kraju.

Paweł Predko z Ipsos w rozmowie z wirtualnemedia.pl mówi, że sondażownia "nie jest zadowolona" z dokładności szacunków na podstawie badania exit poll. Wyniki badania prezentowane na antenie zaraz po zakończeniu głosowania generalnie mieszczą się w przewidywanym przez nas średnim błędzie, jednakże nasze oczekiwania były dużo większe - stwierdził. Dla większości komitetów różnica wyniosła ok 1 punkt proc. W przypadku Konfederacji było to 1,5 punktu, jednak miało to duże znaczenie, gdyż wynik był w okolicy progu wyborczego. Predko nazwał to "niefortunnym zbiegiem okoliczności". Powiedział, że firma będzie analizować 3-punktową różnicę w przypadku PiS. 

- Ze wstępnych analiz wynika, iż jest ona związana z większym niż się spodziewaliśmy odsetkiem odmów odpowiedzi oraz ich specyficznym rozłożeniem. Szacowaliśmy - na podstawie poprzednich badań - jednocyfrową liczbę odmów odpowiedzi, natomiast finalnie wczoraj było to 13 proc. wszystkich odpowiedzi

- powiedział w rozmowie z branżowym serwisem.

"Co innego jak się deklaruje, a co innego się zrobiło"

Badanie exit poll nie jest obarczone niektórymi problemami sondażu przedwyborczego - pyta się tylko osoby, które już zagłosowały i podjęły decyzję, a nie takie, które dopiero rozważają, na kogo oddać głos i czy w ogóle to zrobić. Jednak także w tym badaniu istnieje problem odmów odpowiedzi, co pogarsza precyzję badania - i to mogło przyczynić się do różnicy w niedzielę. 

Na antenie Polskiego Radia prof. Henryk Domański, socjolog z Polskiej Akademii Nauka ocenił, że wysoki poziom odmów odpowiedzi był jedną z dwóch głównych przyczyn niezgodności sondażu exit poll z rzeczywistym wynikiem. - Te 13 proc. to jest dosyć dużo. Oni się różnili od tych. którzy odpowiadali w exit pollu. To oznacza, że za tym wynikiem stał tak zwany błąd systematyczny - powiedział. Wyjaśnił, że chodzi o błąd "skorelowany z cechami, które rzutują na to, jak ludzie rzeczywiście głosują". 

- Drugi powód to według mnie to, że nie powinniśmy utożsamiać wyników sondażu exit poll w tym, jak się ludzie rzeczywiście zachowują. Co innego jak się deklaruje, nawet bezpośrednio po wyjściu z lokalu wyborczego, a co innego się rzeczywiście zrobiło. Podobnie jak z tym, co się deklaruje przed, a co się później robi. Bo jednak sondaże mierzą deklaracje, a nie zachowania. I nigdy tego nie przeskoczymy 

- powiedział prof. Domański. Dodał, że jednak różnica między exit poll a wynikiem głosowania "jest duża". 

Respondenci coraz trudniej dostępni, a wyniki - mniej miarodajne

Jeszcze bardziej od badania exit poll niezgodne z rzeczywistym wynikiem były przedwyborcze sondaże - choć w nich dopuszczalny jest większy błąd pomiaru, do nawet +/- 4 punktów procentowych. Większość prognozowała co prawda zwycięstwo PiS, jednak z wynikiem poniżej 40 proc. i mniejszą przewagą nad KE. Kilka badań pokazywało zwycięstwo Koalicji Europejskiej. Z kolei Wiosna, Konfederacja i Kukiz'15 miały wyniki o kilka punktów wyższe od rzeczywistych. Portal sprawdzamysondaze.pl podaje, że najmniejszy łączny błąd wśród ostatnich badań przed wyborami wyniósł 11 punktów procentowych, a wiele sondażowi miało błąd na poziomie kilkunastu, a nawet 20 punktów procentowych. 

- Jeśli śledzi się sondaże przedwyborcze, także te robione w trakcie kadencji, to widać, że różnice między nimi są duże, a może nawet coraz większe - przyznała w rozmowie z Gazeta.pl Beata Roguska, kierownik Zespołu Badań Społeczno-Politycznych CBOS. - Wynikają one z tego, że badania są realizowane na różnych próbach, różnymi metodami, metodą wywiadu bezpośredniego - jak robi CBOS - lub częściej telefonicznie. Są realizowane w różnych momentach kampanii - powiedziała.

Jednym z najpoważniejszych problemów sondażowni jest to, że "respondenci są coraz trudniej dostępni". - To trwa już od jakiegoś czasu. Ludzie coraz częściej odmawiają udziału w badaniu. Tego nie przeskoczymy: możemy rozmawiać tylko z tymi osobami, które zgodzą się na udział w sondażu - stwierdziła Roguska. Dodała, że problem pojawił się też w badaniu exit poll Ipsos. To sprawia, że wyniki są mniej miarodajne. - Mogę tylko spekulować o przyczynach tego zjawiska. Moim zdaniem jedną z kwestii jest to, że mamy obecnie dużo badań, dużo telefonów z różnych instytucji, ofert, którymi czujemy się atakowani. Czasem nawet nie zastanawiamy się, kto dzwoni, tylko nie mamy ochoty rozmawiać i poświęcać czasu - oceniła. - Ludzie mają też większą świadomość, że po prostu nie muszą tego robić - dodała.

Roguska zwróciła uwagę, że problem nie dotyczy tylko Polski. Czy da się go rozwiązać? - Można łączyć różne metody, ale żadna z nich nie jest doskonała. Są badania telefoniczne, w których respondenci są łatwiej dostępni. Ale docieramy wtedy do trochę innej grupy, np. osoby starsze mogą być słabiej reprezentowane, niż w wywiadach bezpośrednich. Myślę, że to nie jest problem, który można łatwo rozwiązać - oceniła. 

"PiS-owi udało się zmobilizować wyborców w ostatniej chwili"

Przedstawicielka CBOS zgodziła się, że obserwując sondaże, warto patrzeć na trend, który wyznaczają. Większość sondaży od lutego pokazywała, że PiS jest na pierwszym miejscu i ma kilka punktów przewagi na Koalicją Europejską - i poza pojedynczymi badaniami ten trend utrzymywał się przez całą kampanię. 

- Ważna jest dynamika kampanii i to, który komitet potrafi zmobilizować swoich wyborców. Jeśli patrzymy na trendy w badaniach danej firmy, to, widzimy, komu udaje się przekonywać wyborców - powiedziała Roguska. Zwróciła uwagę na dynamicznie rosnący odsetek chętnych do udziału wyborach. - To rzeczywiście przełożyło się na wysoką frekwencję wyborczą. Widać, że PiS-owi udało się zmobilizować swoich wyborców. Uważam, że w końcowym etapie kampanii istotne znaczenie miały wątki antyklerykalne - stwierdziła.

- Jest to wyzwanie, żeby uchwycić to w sondażach. Natomiast dają one ogólne pojęcie o trendach. Można było zauważyć, że wygra raczej PiS, a nie KE. Pytanie, jaką różnicą - powiedziała Roguska.

Więcej o: