Dyrektor schroniska "Na Paluchu": My nie przyjmujemy psów od właścicieli. To oni muszą znaleźć dom

Posłanka partii Teraz! Joanna Scheuring-Wielgus przyznała, że kilka lat temu z powodu silnej alergii i przeprowadzki z domu do mieszkania musiała oddać do schroniska dwa swoje psy. Sprawa wywołała sporo kontrowersji, parlamentarzystka stała się obiektem krytyki. Dyrektor warszawskiego schroniska "Na Paluchu" przyznaje w rozmowie z Gazeta.pl, że co jakiś czas zdarzają się prośby ze strony właścicieli psów o przygarnięcie zwierzęcia. Pracownicy i wolontariusze starają się jednak pomóc w znalezieniu innego rozwiązania.
Zobacz wideo

Marcin Kozłowski: Gazeta.pl: Jak państwo reagują na prośby: "weźcie mojego psa, nie mogę się nim dłużej zajmować"?

Henryk Strzelczyk, dyrektor Schroniska "Na Paluchu" w Warszawie: Takie sytuacje rzeczywiście się zdarzają, dlatego pytamy wtedy, co jest powodem. Jeśli ktoś stracił pracę i nie ma za co kupić jedzenia dla psa, to przez krótki czas pomagamy karmą, dopóki ta osoba nie wyjdzie na prostą. 

W przypadku, gdy zmienia się czyjaś sytuacja mieszkaniowa, tłumaczymy, że ta osoba sama przecież zdecydowała się na posiadanie psa. Miała pełną świadomość, że takie zwierzę może żyć dwadzieścia, a nawet więcej lat. 

Czasami takie osoby mówią, że powodem jest alergia. Wyjaśniamy wówczas, że to nie jest schorzenie, przez które zwierzę musi natychmiast opuścić dom. Można się przecież leczyć, odczulać. Zastanawiamy się też wspólnie, czy to na pewno pies jest powodem alergii, czy może inne czynniki. 

Taka osoba może też powiedzieć, że to nie jest jej pies, tylko znaleziony przed chwilą przybłęda. 

Przeprowadzamy dość szczegółowy wywiad, zadajemy odwrócone pytania. Prędzej czy później kłamstwo wyjdzie na jaw.

Cała konstrukcja rozmowy jest przygotowana przez wolontariuszy, którzy są zawodowymi psychologami. Taka osoba może aktorzyć przez 3 minuty, ale w końcu przyznaje "nie będę dalej ukrywała, to jest mój pies, nie mogę go zachować". My odpowiadamy, że nie możemy go przyjąć. 

Proponują państwo inne rozwiązania?

Można zapytać znajomych, przyjaciół, są portale społecznościowe, jest prasa, w której można zamieścić ogłoszenie. Jako schronisko możemy zamieścić na naszym fanpage'u lub stronie internetowej informację, że ktoś szuka domu dla swojego psa. 

Przede wszystkim zależy nam na tym, żeby pies do końca przebywał z bliskimi, dopóki nie znajdzie nowej rodziny.

Nie ma mowy o tym, żeby schronisko przygarnęło takiego zwierzaka?

Schronisko, którym kieruję, zostało powołane przez miasto po to, by opiekować się zwierzętami bezdomnymi. Chodzi o takie zwierzęta, które nie mają opiekuna z przyczyn losowych, np. śmierci właściciela. W sytuacji, w której zwierzę ma swojego opiekuna, to na właścicielu ciąży obowiązek znalezienia nowego domu.

Poza tym, gdyby każdy mógł oddać psa do schroniska, to musielibyśmy stworzyć "czarną listę", czego przecież nie zrobimy. Taka osoba mogłaby przecież oddać zwierzę, a potem np. za dwa miesiące przyjść i wziąć szczeniaka, żeby wymienić psa na "nowszy model". 

Nie ma żadnych wyjątków?

Zdarzyło się na przykład, że w schronisku pojawiło się młode małżeństwo, przyszli rodzice. Pokazali dokumentację lekarską, z której wynikało, że pies jest zagrożeniem dla ciąży. Zwierzę może przecież szarpnąć za smycz, wskoczyć na przyszłą matkę, w dodatku ta pani miała też problemy z odpornością. Małżeństwo udowodniło nam jednoznacznie, że sytuacja jest trudna, a nikt z rodziny i znajomych nie mógł pomóc. Ulegliśmy. 

To bardzo rzadkie sytuacje, rzędu pięciu przypadków w skali roku. Biorąc pod uwagę, że do schroniska trafia rocznie ok. 2,7 tys. psów, można powiedzieć, że takie zjawisko praktycznie nie występuje. 

Mieliśmy też zwroty po nieudanych adopcjach, kiedy osobowość zwierzęcia była tak silna, że nowi opiekunowie nie mogli sobie z nim poradzić i stanowiło wręcz zagrożenie dla członków rodziny. W takiej sytuacji pies może wrócić, pod warunkiem, że był wcześniej adoptowany u nas. 

Co powiedziałby pan osobie, która mimo państwa odmowy nadal przekonuje, że zrobiła wszystko, co mogła i musi oddać psa?

Człowiek, porzucając drugiego człowieka, jest mu w stanie powiedzieć, dlaczego to robi. A pies nigdy nie zrozumie, z jakiego powodu został porzucony. 

W prawie cywilnym zwierzę traktowane jest jak rzecz. I wyobraźmy sobie sytuację, w której ktoś ma dwa mieszkania, w tym jedno zbędne. Nie korzysta z niego, ale ponosi koszty utrzymania. Taki właściciel nie pójdzie przecież do zasobów miejskich i nie powie: "zbywa mi ta chałupa, weźcie ją ode mnie". Przejmuje pełną odpowiedzialność za to, co ma pod swoją opieką. 

W schronisku mamy zwierzęta, które mieszkają tu od 10 lat. I przez tych 10 lat ich stąd nie wyrzuciłem, nie przestałem im też szukać nowego domu. Właśnie tak powinniśmy traktować zwierzęta. Zwierzę zasługuje na szacunek, bo to my go sobie przysposobiliśmy i to my jesteśmy odpowiedzialni za jego losy. Aż do samego końca.

Zobacz wideo
Więcej o: