Film Tomasza Sekielskiego "Tylko nie mów nikomu" w niecałą dobę obejrzało ponad 2 miliony osób. Wstrząsający dokument o pedofilii w Kościele wywołuje emocjonalne reakcje polityków, publicystów i komentatorów. Do filmu odniósł się również Episkopat.
Swoja opinią na temat "Tylko nie mówi nikomu" podzielił się również krytyk filmowy Tomasz Raczek. Na początku zamieszczonego w sieci nagrania, stwierdza że dokument "dotyczy nas wszystkich" nawet jeśli nie mamy dzieci, nie jesteśmy wierzący czy nigdy osobiście nie zetknęliśmy się z problemem molestowania seksualnego w Kościele.
Raczek określa pedofilię i molestowanie seksualne w Kościele jako "rodzaj schorzenia". Jak przekonuje "rozprzestrzeniło się one nie tylko w Polsce, ale w innych krajach", jednak w Polsce nie zdążono jeszcze podjąć środków zaradczych.
To właśnie ukazanie mechanizmów umożliwiających pedofilię stanowi o wartości filmu Sekielskiego. Według Raczka świadectwa ofiar księży są wstrząsające, ale "być może jeszcze bardziej wstrząsające" są kościelne praktyki chronienia duchownych za wszelką cenę oraz wypieranie prawdy o pedofilii i molestowaniu przez społeczeństwo, w tym rodziców ofiar czy osoby publiczne.
- Nie mogłem uwierzyć, że wykształceni ludzie, hierarchowie Kościoła mogą tak zwodzić, kłamać - mówi Raczek, po czym dodaje - i wykonywać tajne polecenia z Watykanu. Według publicysty "polski Kościół zatrzymał się na przełomie XX i XXI w.", kiedy faktyczną polityka rządzonego przez Jana Pawła II Kościoła było "zamiatanie przestępstw seksualnych pod dywan". - Hierarchowie polskiego Kościoła przypominają biblijnych faryzeuszy - stwierdza publicysta.
Raczek dodaje, że w "Tylko nie mów nikomu" możemy zobaczyć "całkowitą degrengoladę księży", którzy skonfrontowani z ofiarami odczuwają "wyłącznie zakłopotanie".
Nie czują wyrzutów sumienia, coś tam mamroczą o tym, że Bogu się to nie spodoba, ale nie mają żadnego pomysłu na to, jak mogliby prosić ofiary o wybaczenia. A właściwie mają, jeden: wypłacić jakieś pieniądze. Nic gorszego być nie może
- mówi Raczek.
Raczek zwraca też uwagę na swoista "zmowę milczenia". Odnosi się do historii chłopca z filmu Sekielskiego, którego rodzice nie przyjęli do wiadomości jego wyznania o tym, że jest molestowany. - To jest najokrutniejsze. Nie dość, że ksiądz zawiódł zaufanie to rodzic przedkłada jego autorytet na własne dziecko - mówi Raczek.
Krytyk też, również pojawiającą się w filmie, postać księdza Franciszka Cybuli - kapelana Lecha Wałęsy. Gdy Wałęsa dowiedział się o tym, że duchowny wykorzystuje ministranta, po prostu temu zaprzecza nie licząc się z faktami. - Lech Wałęsa stracił po tym filmie dużo. Miałem go za człowieka bardziej niezależnie myślącego - mówi Raczek.
Według Raczka "ludowa wiara w to ze ksiądz jest kimś dobrym i nieskalanym i nic złego nie może go dotyczyć jest głęboko utwierdzona w świadomości i podświadomości wierzących".
Na końcu nagrania Raczek przywołuje epizod z własnego życia:
- Kiedyś miałem własne doświadczenie z księdzem, który czynił mi awanse. Nie byłem już wtedy dzieckiem, byłem dorosły i do niczego nie doszło bo awanse odrzuciłem, ale zapytałem: czy ksiądz nie ma problemu z tym, że przecież składał śluby czystości? I wtedy usłyszałem: nie martw się tym, my sobie z Panem Bogiem sami to jakoś załatwiamy. I to jest największy problem - oni naprawdę myślą, że ich nie tylko na ziemi, ale również w niebie prawa obowiązujące innych nie dotyczą...