Film Sekielskiego przed premierą. Księża przyznają się do pedofilii. Wśród nich kapelan Wałęsy

Wiktoria Beczek
Film braci Tomasza i Marka Sekielskich będzie poważnym problemem katolickich hierarchów. Bo to już nie publicystyka - kamera zarejestrowała jak księża, w tym kapelan prezydenta Lecha Wałęsy, przyznają się do wykorzystywania dzieci. A co więcej - tłumaczą się przy tym namiętnością, diabłem i... humorem. "Tylko nie mów nikomu" to dokument, który nie pozwala ignorować problemu pedofilii duchownych.
Zobacz wideo

Jako dziennikarze stykamy się na co dzień z makabrycznymi obrazami i doniesieniami. Jesteśmy jak filtry - wsysamy wszystko i nawet jeśli wypuszczamy dalej tylko ułamek rzeczywistości - osadza się na nas całe mnóstwo codziennego brudu. Dlatego czasem bywamy nieczuli i nawet najbardziej wstrząsające rzeczy potrafimy przyjąć na zimno. Podczas pokazu prasowego filmu Tomasza Sekielskiego "Tylko nie mów nikomu" rozglądałam się po sali pełnej dziennikarzy. Widzę płacz, chowanie twarzy w dłoniach, odwracanie wzroku, słyszę ciężkie westchnienia, ktoś za mną kilkakrotnie rzuca "Jezu!".

Robię notatki, po filmie liczę, że zapisałam 23 strony. Cytatów, nazwisk, faktów i własnych haseł. O Annie Misiewicz, pierwszej ofierze pedofilii, którą ukazuje film, pisze kapitalikami "BOHATERKA". Ofiara, jedna z wielu ofiar ks. Jana A., dawnego proboszcza parafii ze świętokrzyskiej Topoli miała odwagę skonfrontować się ze swoim oprawcą, dziś już bardzo leciwym mieszkańcem Domu Księży Emerytów w Kielcach. Gdy pyta, czy pamięta, co jej zrobił, ksiądz dopytuje, czy chodzi o to łapanie za kolano i pocałunki. Chodzi o znacznie więcej. Nie zaprzecza, tłumaczy, że to była "głupia namiętność", że "diabeł zbierał żniwo", a w końcu, że to "objaw miłości ojcowskiej" i zapewnia, że nawrócił się, gdy trafił do szpitala. W ramach przeprosin próbuję całować Misiewicz w rękę. Mimo trzymanej w sobie przez ponad 30 lat krzywdy, mimo zniszczonego życia, kobieta jest nadzwyczaj spokojna. Dopiero próba całowania sprawia, że nie wytrzymuje. Kończy wizytę i od wyjścia z pokoju ukryta kamera rejestruje tylko przeszywający szloch. Wtedy właśnie płacze pół sali.

Kapelan Wałęsy przyznał się do pedofilii

Kolejne historie są niemniej wstrząsające. Mężczyzny, który do przyjścia na plebanię, gdzie "stracił poczucie godności", został namówiony w konfesjonale, a po latach gwałtów próbował się zabić. Drugiego mężczyzny, ofiary tego samego księdza, któremu ten zabronił mówić o molestowaniu mamie, bo "urwie mu pisiolka". Ich oprawca był przenoszony z plebanii do plebanii co najmniej kilka razy, wiadomo, że skrzywdził co najmniej 10 dzieci, a jedno z nich popełniło samobójstwo. Po 30 latach został wydalony ze stanu kapłańskiego, ale nie uznaje tej decyzji i mówi, że to Bóg będzie go sądził. - Hamulców nie miał, a biskupi go trzymali - mówi w filmie mieszkaniec wsi, w której rezydował ks. Andrzej S.

Jest ksiądz Dariusz O., który za przestępstwa pedofilskie siedział w więzieniu i miał dożywotni zakaz pracy z dziećmi. Na filmie widać jednak rekolekcje - O. otoczony grupą dzieci żali się na złą opinię jaką mają dziś duchowni i że ludzie chcieliby ich "rozstrzelać". Od przełożonego księdza Sekielscy słyszą, że są "hienami" i "czepiają się księdza". Jest ksiądz Paweł K., którego przenoszono do kolejnych miast, ale do jednej z ofiar wracał, by w końcu, ku uciesze rodziców, zabrać go za granicę i tam gwałcić kilka razy dziennie przez siedem dni.

W końcu jest też sprawa dotąd zupełnie nieznana - księdza Franciszka Cybuli, kapelana prezydenta Lecha Wałęsy. Ksiądz zmarł w lutym tego roku, ale jego ofiara zdążyła się z nim skonfrontować. Przypomniano mu, jak zaczęło się molestowanie. Cybula zawołał swojego ministranta: "Chodź, zobacz, coś się stało". Stał ze zsuniętymi spodniami i penisem w stanie erekcji. "Nie chce opaść". Po latach ksiądz mówi, że zrobił to "trochę dla humoru" i że to "nie szło w złym kierunku", a nastoletni chłopiec przecież "miał apetyt" i "równorzędnie się tym darzyli". Próbował też za swoje grzechy zapłacić, ale ofiara nie przyjęła pieniędzy.

Hierarchowie zarzucają "brak rzetelności"

To tylko część historii, tylko ich krótkie streszczenie, to, co zostało we mnie i mimo upływu godzin nie pozwala wziąć głębokiego oddechu. W połowie filmu wibruje mi telefon - powiadomienie o ważnej informacji. "Papież: osoby duchowne wszystkich szczebli mają obowiązek zgłaszania pedofilii" - czytam i aż mną wzdryga. Nowy dokument Watykanu nakłada na duchownych obowiązek informowania swoich przełożonych o przypadkach molestowania seksualnego. Oczywiście nie nakłada obowiązku zgłaszania przestępstw organom ścigania. Wszystko zostaje wewnątrz Kościoła.

Bracia Sekielscy prosili wielu hierarchów o rozmowę do filmu. Odmówili prymas Polak i arcybiskup Gądecki. Nie odpowiedzieli kardynał Nycz i arcybiskup Głódź. Konferencja Episkopatu Polski odpisała zaś, że dochodzą ją słuchy o "braku rzetelności filmu" i dlatego nie będą udzielać komentarzy. Wbrew temu, co zapewne będą po premierze mówili hierarchowie, to nie jest film antyklerykalny czy antykatolicki. To film, który oddaje głos ofiarom, pozwala im opowiedzieć o swojej ogromnej krzywdzie - a do tego przecież zobowiązuje hierarchów instrukcja z Watykanu, o czym podczas słynnej konferencji na temat pedofilii mówił abp. Gądecki. Może byłoby to lepiej zapamiętane, gdyby jednocześnie nie opowiadał, że przyczyną pedofilii jest seksualizacja dzieci przez edukację seksualną, gdyby nie rozmywał przestępstw duchownych w historiach o turystyce seksualnej czy handlu organami i w końcu - gdyby nie nazywał pedofilii "marginalnym problemem".

Film "Tylko nie mów nikomu" ma premierę w sobotę o 14:30 na kanale youtube.com/sekielski. Powstał dzięki wpłatom internautów i będzie dostępny za darmo.

 
Więcej o: