Alarmy bombowe przed maturami dostawały szkoły w Warszawie, a także w innych miastach. Ostrzeżenia o bombach spływały w poniedziałek (pierwszy dzień matur), wtorek i środę. Łącznie było ich kilkaset. Wszystkie okazały się fałszywe, ale w niektórych szkołach egzaminy zaczęły się przez nie później - służby musiały najpierw sprawdzić budynki. W jednej szkole egzamin się nie odbył.
"Gazeta Wyborcza" podała, że za alarmami bombowymi przed maturami "stoją użytkownicy jednego z internetowych forów już wcześniej znani z podobnych aktywności". Chodziło im ponoć o uderzenie w polską policję.
Policja nie informuje o efektach śledztwa. Nie podano też informacji o ewentualnych zatrzymaniach.
Wcześniej małopolska kurator oświaty Barbara Nowak połączyła alarmy bombowe ze strajkami nauczycieli, które odbywały się w kwietniu.