Łukasz Schreiber z KPRM skomentował w porannej rozmowie w Gazeta.pl obrzęd "sądu nad Judaszem", który odbył się w Wielki Piątek w podkarpackim Pruchniku. Dorośli wraz z dziećmi okładali tam kijami kukłę przypominającą ortodoksyjnego Żyda, a następnie podpalili ją i wrzucili do rzeki. Podczas bicia kukły w tłumie padają słowa: "jeszcze pięć razów za to, że chcą odszkodowań od Polski". Informacja o zdarzeniu obiegła polskie i światowe media. Potępił je Światowy Kongres Żydów, oświadczenie w tej sprawie wydał też episkopat.
Sekretarz stanu kancelarii premiera stwierdził, że sąd nad Judaszem "to nie jest tradycja, pod którą by się przypisywał". Jak dodał, "sfera faktów w sprawie jest dwojaka", a tego typu wydarzenia miały miejsce również wtedy, gdy jeszcze nie rządził PiS.
W Pruchniku to zdaje się odbywało się też wiele lat wcześniej, W roku 2009, czyli za rządów Platformy, też takie wydarzenia miały miejsce
- powiedział Schreiber, przyznając, że "fatalnie, że miały miejsce", ale jego zdaniem wówczas "niektóre media" nie nadawały im takiej rangi.
Na kilkadziesiąt tysięcy miasteczek i wsi w Polsce mamy do czynienia z jednym incydentem. Jest to powód do ubolewania, ale nie należy z tego robić afery międzynarodowej (...). Nie mamy do czynienia z biciem kukły Żyda, tylko kukły Judasza
- podkreślił.
---
Działajmy z Greenpeace na rzecz ochrony dzikiej przyrody. Jeśli chcesz pomóc - wpłać datek >>