Matury pod znakiem zapytania. Scenariusze dla maturzystów. Jest jedna furtka, by "obejść" przepisy

Im bliżej matur, tym więcej pytań o to, czy w ogóle się odbędą. Strajk nauczycieli komplikuje sprawę, ale jest co najmniej jedna furtka, która pozwoli MEN i rządowi wyjść obronną ręką z problemu. Niewykluczone też, że sprawdzi się stare rozwiązanie: ekspresowa nowelizacja ustawy, by wszystkim uczniom wystawiono oceny, zatwierdzono je i dopuszczono ich do matur.
Zobacz wideo

Czwartek był kolejnym dniem, gdy nie doszło do porozumienia między rządem a nauczycielami, a pod znakiem zapytania stanęły matury. Bo choć udało się przeprowadzić egzaminy ósmoklasisty i gimnazjalny, tak z egzaminami dojrzałości sprawa jest o wiele bardziej złożona. Problemów jest kilka, wszystkie wynikają z ustawy Prawo Oświatowe i obecnego strajku nauczycieli.

Matury 2019 i strajk nauczycieli. Co z ocenami końcowymi?

Najpierw małe podsumowanie: żeby licealista mógł przystąpić do matury, musi ukończyć szkołę, a do tego niezbędne jest wystawienie ocen przez nauczycieli. Później w szkole musi zebrać się rada pedagogiczna, która zatwierdzi oceny z przedmiotów i zachowania. Bez nich oraz bez świadectwa ukończenia szkoły, uczniowie nie mogą przystąpić do matury.

Tutaj haczyk: wszystko to dzieje się w wypadku, gdy wystawione są oceny. Ponieważ strajk trwa od 8 kwietnia, to w wielu placówkach mogło się to nie wydarzyć. Maturzyści, którzy nie mają wystawionych ocen, są w najgorszej sytuacji - czas działa na ich niekorzyść i nauczyciele musieliby w trybie ekspresowym to zrobić, a później jeszcze zatwierdzić to na radzie pedagogicznej.

Nie wiadomo też, jak "obstawione" są już matury, czy mimo protestu jest wystarczająca liczba egzaminatorów do ich przeprowadzenia.

Matury 2019. "Furtka" dla rad pedagogicznych

Radca prawny Paweł Godlewski, z Kancelarii Radców Prawnych Siergiej i Partnerzy, specjalista od prawa oświatowego, w rozmowie z Gazeta.pl wskazuje na artykuł ustawy Prawo Oświatowe, który na ten moment jest decydujący. Chodzi o art. 73 ust 1, który stanowi:

Uchwały rady pedagogicznej są podejmowane zwykłą większością głosów w obecności co najmniej połowy jej członków.

Tak więc zatwierdzenia ocen nie będzie, jeżeli nie zbierze się wymagane kworum (50 proc. członków rady), co w trakcie trwania strajku nauczycieli w wielu miejscach będzie po prostu niemożliwe. - Innych regulacji prawnych w tym zakresie nie ma - kwituje ekspert.

Jest za to furtka, którą mogą wykorzystać dyrektorzy szkół i w ocenie Pawła Godlewskiego skorzystanie z niej jest prawdopodobne. Jak mówi, rady pedagogiczne mogłyby podejmować uchwały bez kworum.

 Dyrektor na podstawie art. 71 ust. 1 prawa oświatowego może wstrzymać wykonanie uchwały z uwagi na podjęcie jej niezgodnie z przepisami. Jednocześnie od razu zawiadomić organ nadzoru pedagogicznego, czyli kuratora oraz organ prowadzący o tym, że taką uchwałę wstrzymał. Wtedy ostateczna decyzja należy do kuratora - czy uznać tak podjętą uchwałę za zgodną, czy też niezgodną z prawem

- podsumowuje radca prawny.

Strajk nauczycieli. Jedno rozporządzenie niczego nie zmieni

Pojawiały się natomiast głosy, że ustawę da się "obejść". Na czwartkowej konferencji prasowej szefowa MEN Anna Zalewska unikała odpowiedzi na pytanie o to, czy w trybie ekspresowym zostaną zmienione przepisy. Natomiast europoseł PiS Karol Karski kilka dni temu wskazywał w radiowej Jedynce, że nowelizacja prawa rozwiązałaby problem. W tym kontekście mówił o podpisaniu kolejnego rozporządzenia przez MEN.

Paweł Godlewski wyklucza jednak, by przepisy rangi ustawowej, jak prawo oświatowe, czy ustawa o systemie oświaty, mogły być zmienione przez jedno rozporządzenie. W jego ocenie potrzebna byłaby nowelizacja ustaw, a to wiązałoby się z szybkim złożeniem nowelizacji w Sejmie i jeszcze szybszym procedowaniem ustawy w parlamencie.

Zobacz wideo
Więcej o: