Jak możemy się dowiedzieć z danych opublikowanych przez Komendę Główną Policji, tylko w 2018 roku 746 osób w wieku 13-18 i 1143 osoby w wieku 19-24 lat targnęły się na swoje życie. Co więcej, samobójstwo próbowało popełnić również 26 osób w wieku od 7 do 12 lat. To w sumie o 42 przypadki prób samobójczych więcej niż rok wcześniej. I choć "udanych" samobójstw w 2017 roku było więcej, to liczby nadal są dramatyczne - w poprzednim roku 5 osób w wieku 7-12 lat, 92 osoby między 13. a 18. rokiem życia i 344 osoby w wieku 19-24 lat odebrały sobie życie. Zgodnie z danymi Eurostatu, wyniki te plasują nas wśród 4 krajów z najwyższym odsetkiem samobójstw młodych ludzi.
Samobójstwa i próby samobójcze w Polsce w 2017 i 2018 roku wśród dzieci i młodzieży Fot. Marta Kondrusik / Gazeta.pl
Jednak targnięcie się na swoje życie jest jedynie efektem problemów, które dziecko przeżywa zanim podejmie taką decyzję. Zaburzenia odżywiania, nastroju, osobowości, depresja, uzależnienia - liczba młodych z takimi problemami rośnie. A miejsc i ludzi, którzy mogą im pomóc, jest jak na lekarstwo.
Z problemami mierzą się na co dzień tak naprawdę wszystkie oddziały psychiatryczne dla dzieci i młodzieży. Głównym z nich jest przepełnienie placówek. - Miejscami, w których jak w soczewce widać kryzys, są izby przyjęć i skrajnie przepełnione oddziały całodobowe - mówi dr hab. Barbara Remberk, konsultant krajowa do spraw psychiatrii dzieci i młodzieży. W Klinice Psychiatrii Dzieci i Młodzieży w Instytucie Psychiatrii i Neurologii, gdzie jest kierownikiem, jest 28 miejsc, jednak w sezonie od jesieni do wiosny zawsze są dostawki. - Raz mieliśmy 45 pacjentów, to 165 proc. normy. Zdarzało nam się przewozić pacjentów, którzy się zgłosili na Izbę Przyjęć, do Bielska-Białej i Sosnowca w powodu braku miejsc w naszym województwie - przyznaje.
Przepełniony jest również Oddział Psychiatryczny dla Dzieci i Młodzieży w Wojewódzkim Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych "Dziekanka" im. Aleksandra Piotrowskiego w Gnieźnie. - Dysponujemy 25 miejscami, ale obecnie na Oddziale od dłuższego czasu przebywa średnio od 30 do 35 osób - mówi dyrektor szpitala Marek Czaplicki. Jak jednak podkreśla, sytuacja tego oddziału jest teraz stabilna, ponieważ udało się rozwiązać problemy kadrowe, a także przeprowadzono kompleksowy remont oddziału.
Problemy ze zbyt małą liczbą miejsc ma także Wojewódzki Szpital Psychiatryczny im. prof. Tadeusza Bilikiewicza w Gdańsku. - Na Oddziale dziecięco-młodzieżowym mamy zarejestrowanych 35 łóżek, dodatkowe 3 łóżka to "dostawki". Na obecną chwilę (23 kwietnia) na Oddziale dziecięco-młodzieżowym przebywa 40 pacjentów, zatem dwóch z nich leży na materacach. Ponadto, na oddziałach psychiatrycznych dla dorosłych leży 10 nieletnich pacjentów, oczekujących na zwolnienie miejsca (łóżka) i na przeniesienie na Oddział dziecięco-młodzieżowy - wyjaśnia dr n. med. Leszek Trojanowski, dyrektor naczelny placówki.
Jednym z głównym problemów oddziałów psychiatrycznym dla dzieci i młodzieży jest niewystarczająca liczba miejsc Fot. Marta Kondrusik / Gazeta.pl
Potrzeby są ogromne. Większość problemów sprowadza się - niestety - do pieniędzy.
Aby pomóc choremu dziecku, tak samo jak w przypadku każdego innego pacjenta, potrzebny jest cały sztab ludzi. Zaczyna się już na izbie przyjęć, gdzie taki młody pacjent jest badany przez lekarza, a opiekują się nim pielęgniarki i sanitariusze. - Na oddziale pacjenci też pozostają pod opieką personelu, ale są tacy, którzy wymagają jej nieustannie. Wtedy pielęgniarka odprowadza ich nawet do toalety i czuwa, czy nie dzieje się nic złego - tłumaczy dr hab. Barbara Remberk.
Kolejne koszty generuje diagnoza i oczywiście cały proces leczenia. U dziecka diagnoza polega m.in. na rozmowach z rodzicami prowadzonych przez specjalistów i na diagnozie psychologicznej i przeprowadzeniu testów psychologicznych. Musi więc być psycholog.
- Kluczowe w leczeniu oprócz leków są zajęcia psychoterapeutyczne grupowe i indywidualne w postaci rozmów. To kilkanaście godzin tygodniowo i to jest bardzo duży koszt. Oprócz tego dziecko i pacjent młodzieżowy potrzebują zwykle pracy z rodziną, to kolejna formy pomocy i kolejny człowiek, który jest nam potrzebny. Pacjenci mają też terapię zajęciową - ekspertka wymienia kolejnych potrzebnych specjalistów.
To jednak nie wszystko. Nadal pozostaje kwestia kosztów tak oczywistych, że się o nich zapomina. Chodzi o łóżka, pościel, leki czy wyżywienie (zwykle niekoniecznie duży wydatek, który staje się wyjątkowo istotny w przypadku osób z zaburzeniami odżywiania, które też korzystają z oddziałów całodobowych).
Dla porównania, w jednym z prywatnych szpitali psychiatrycznych koszt wizyty konsultacyjnej to 220 zł, konsultacji diagnostycznej - 160 zł, konsultacji kontrolnej - 200 zł, konsultacji u psychologa - 140 zł, u psychoterapeuty - 140 zł, psychoterapii rodzin - 260 zł (cena za jedno spotkanie), treningu umiejętności społecznych dla dziecka - 600 zł (za pięć spotkań). Do tego dochodzi przeprowadzenie różnego rodzaju testów psychologicznych (np. test osobowości MMPI z omówieniem kosztuje 300 zł, to jeden z dwóch najtańszych testów). Dodatkowo płatne jest wystawienie wszelkich opinii lekarskich, zaświadczeń, a także każda jedna strona recepty wypisana poza wizytą (50 zł). Łącznie, odliczając dodatkowe koszty takie jak wspomniane opinie czy recepty, to suma rzędu 2 tys. zł.
W większości przypadków, przynajmniej konsultacje u każdego specjalisty trzeba powtarzać wielokrotnie, bo leczenie psychiatryczne jest zwykle długotrwałe. Jak mówi ekspertka, dzieci z całościowymi zaburzeniami rozwoju latami korzystają z różnych pomocy, osobom dobrze funkcjonującym, które mają jakiś kryzys leczenie zajmuje przynajmniej pół roku, czasem rok.
- Jeśli człowiek chce porządnie leczyć dziecko psychiatrycznie, to jest bardzo drogie - komentuje dr hab. Barbara Remberk.
Tak dramatyczna sytuacja psychiatrii dziecięcej i młodzieżowej w Polsce, jak mówią eksperci, wynika m.in. z niedofinansowania dziedziny. - Wielu wydaje się, że psychiatria dziecięca i młodzieżowa nie wymaga dużego finansowania. To jest złudzenie, to dziedzina bardzo droga. Praca ludzka jest droga - uważa dr hab. Barbara Remberk. Według niej łatwiej jest zdobyć pieniądze na zakup bardzo drogiego sprzętu i uzyskać środki na jego późniejszą eksploatację niż otworzyć dwa nowe etaty.
- W psychiatrii dziecięcej nie ma widocznych natychmiastowych efektów braku tej pracy. Jest więc mniej oczywiste, że redukcja etatu przynosi duże straty. Jak w placówce nie ma aparatu EKG albo tomografu, to sprawa jest oczywista dla wszystkich, aparat powinien być. Paradoksalnie więcej nastolatków ginie z powodu samobójstw niż z powodu braku dostępu do aparatu EKG - zauważa specjalistka.
Marek Czaplicki zwraca uwagę, że zagrożeniem jest też niska wycena punktu rozliczeniowego.
Pomimo że wycena świadczeń dla dzieci i młodzieży jest wyższa od świadczeń psychiatrycznych dla dorosłych, to jednak jest ona nadal poniżej kosztów, które jednostka musi ponieść. Wycena punktu rozliczeniowego w psychiatrii od wielu lat jest na niedoszacowanym poziomie
- twierdzi dyrektor szpitala "Dziekanka". Oznacza to, że liczba pacjentów w rzeczywistości znacznie przekracza liczbę, którą placówka może przyjąć według założeń NFZ.
- Generalnie brakuje pieniędzy na prowadzenie oddziałów. Koszt pobytu pacjenta na oddziale jest wyższy niż to, co płaci NFZ. Koszty oddziału, oprócz spraw takich jak woda, prąd, gaz itp., to koszt procedur diagnostycznych i pracy wykwalifikowanej kadry (psychologów, pielęgniarek, wychowawców) w wystarczającej ilości - tłumaczy dr hab. Barbara Remberk.
Słowa konsultantki krajowej i i dyr. Marka Czaplickiego potwierdza Magdalena Knop, rzecznik Samodzielnego Publicznego Specjalistycznego Zakładu Opieki Zdrowotnej "Zdroje" w Szczecinie, który również boryka się brakiem wystarczającej liczby łóżek. - Niedoszacowanie procedur jest dramatyczne. Kiedy przeanalizowaliśmy nasze sprawozdania finansowe, okazało się, że dofinansowanie ze strony NFZ powinno być minimum 100 proc. wyższe, żeby oddział nie wpływał na sytuację finansową placówki - mówi.
Jak mówi dyr. Marek Czaplicki, w województwie wielkopolskim funkcjonują wyłącznie dwie jednostki świadczące wspomniane świadczenia w oddziałach stacjonarnych. Choć nie jest to wystarczające liczba placówek, ten region nie jest i tak w najgorszej sytuacji. Są miejsca, gdzie nie ma ani jednego oddziału pomagającego młodym ludziom z zaburzeniami psychicznymi. Tak jest np. w województwie podlaskim. - Rozmieszczenie placówek, które udzielają dzieci i młodzieży pomocy psychiatrycznej niestety nie jest równomierne - potwierdza dr hab. Beata Remberk.
Gdyby jednak lekarzy specjalistów było więcej, być może rozmieszczenie szpitali nie byłoby tak dużym problemem. Tymczasem jest całkowicie odwrotnie.
Największym zagrożeniem dla właściwego funkcjonowania opieki w tym zakresie jest zdecydowanie niewystarczająca liczba specjalistów w tej dziedzinie. Lekarzy o tej specjalności w Polsce jest tylko około 400 osób. Zdecydowanie za mało w porównaniu do potrzeb i ciągle wzrastającej liczby hospitalizacji
- twierdzi dyrektor szpitala "Dziekanka" Marek Czaplicki. I ma całkowitą rację. Według danych Naczelnej Izby Lekarskiej, psychiatrów dzieci i młodzieży wykonujących zawód jest zaledwie 419 w całym kraju.
Te braki kadrowe spowodowały, że w ostatnich miesiącach byliśmy świadkami kryzysu w kilku placówkach.
O zlikwidowaniu Oddziału Psychiatrycznego dla Dzieci w Józefowie pod Warszawą usłyszeliśmy w grudniu 2018 roku. Trzy lekarki, dzięki którym funkcjonował oddział, złożyły wymówienie. Szczęśliwie, zgodziła się go poprowadzić dr Lidia Popek, konsultantka wojewódzka w zakresie psychiatrii dzieci i młodzieży. Od lutego 2019 roku wznowiono więc działalność, jednak z mniejszą liczbą miejsc. Teraz, zamiast 33 łóżek, oddział ma ich 22.
Już w marcu usłyszeliśmy o kolejnym kryzysie, tym razem w klinice psychiatrii w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym przy Żwirki i Wigury w Warszawie. Szef kliniki, podobnie jak pracujący w niej lekarze złożyli wypowiedzenia, jednak jak podkreślał w rozmowie z "Rzeczpospolitą" nie miało to związku z oczekiwaniami płacowymi. - Chodzi o warunki pracy, które przy 37 pacjentach na 20-łóżkowym oddziale zagrażają bezpieczeństwu zarówno chorych, jak i lekarzy. W sytuacji, gdy przy 17 dostawkach przyjmowani są tylko pacjenci w stanie zagrożenia życia, bardzo łatwo popełnić błąd - tłumaczył. W efekcie oddział ten został przekształcony w Oddział Nerwic dla Dzieci - oznacza to, że pacjenci nadal korzystają z jego pomocy, oddział nie przyjmuje pacjentów w stanach nagłych, zagrożenia życia, bo nie ma ostrego dyżuru.
W najgorszej sytuacji jest w tej chwili prawdopodobnie Oddział Dziecięcy w Łodzi. Lekarze pracujący tam złożyli wypowiedzenia i istniało zagrożenie, że oddział przestanie istnieć od początku kwietnia, ale lekarze zdecydowali się odroczyć tego typu decyzje do końca maja
- twierdzi dr hab. Barbara Remberk.
Wszystkie wspomniane już elementy sprawiają, że system opieki psychiatrycznej dla najmłodszych chyli się ku upadkowi. - Problemem jest brak sieci opieki, i dotyczy to zarówno opieki ambulatoryjnej i szpitalnej - mówi dr hab. Barbara Remberk. - Dobrym krokiem byłoby scalenie systemu opieki psychologicznej z systemem wsparcia psychologicznego, który działa w ramach systemu edukacji w poradniach psychologiczno-pedagogicznych. Pojawił się taki plan. Być może połączenie tych dwóch systemów pozwoliłoby udzielać dzieciom przedlekarskiego wsparcia z obszaru zdrowia psychicznego - dodaje.
Podobnego zdania jest Magdalena Knop ze szpitala "Zdroje". - Musimy sobie uzmysłowić, że obłożenie łóżek, które w statystykach oscyluje w granicach 100 proc., nie odzwierciedla pełnego wykorzystania przez cały czas wszystkich łóżek, ale pokazuje, że rozwiązanie tematu psychiatrii dziecięcej i młodzieżowej jest dużym problemem - mówi. - Być może pewna reorganizacja systemu opieki psychiatrycznej pozwoliłaby na to, żeby część dzieci była leczona w trybie dziennym. Dziś pacjenci, którzy nie wymagają pilnej hospitalizacji, są przyjmowani w trybie planowym. Gdyby te osoby mogłyby być leczone w trybie ambulatoryjnym, zwolniłyby miejsca dla pacjentów, którzy potrzebują tzw. pomocy pilnej - sugeruje.
Z pytaniem, jakie działania zostaną podjęte, aby rozwiązać kryzys, z którym mierzy się psychiatria dziecięca i młodzieżowa, zwróciliśmy się do Ministerstwa Zdrowia, które "pracuje nad wdrożeniem nowego modelu ochrony zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży". Ma on na celu wyrównanie różnic między regionami oraz rozwój pomocy na innych poziomach niż szpitale, tak aby zmniejszyć obciążenie placówek.
- Podstawą planowanego modelu mają być Ośrodki Środowiskowej Opieki dla Dzieci i Młodzieży, zatrudniające psychologów klinicznych dzieci i młodzieży, psychoterapeutów i terapeutów środowiskowych. Specjaliści pracujący na tym poziomie udzielaliby pomocy dziecku oraz rodzinie, współpracowali ze środowiskiem szkolnym, a w razie potrzeby kierowaliby pacjentów do lekarzy psychiatrów - odpowiada Sylwia Wądrzyk, Dyrektor Biura Komunikacji Ministerstwa Zdrowia.
Rozwiązanie takie stanowiłoby przeciwieństwo obecnych rozwiązań, w których często przyjęcie na oddział psychiatryczny (np. po podjętej próbie samobójczej) jest pierwszym kontaktem nieletniego z jakąkolwiek formą opieki. Oczywiście osoby w stanach zaostrzenia choroby, a szczególnie w sytuacjach zagrożenia życia i zdrowia nadal będą mogły korzystać ze świadczeń na oddziałach całodobowych
- dodaje.
Obecnie trwają pracę nad przygotowywanym projektem zmiany rozporządzenia Ministra Zdrowia z dnia 6 listopada 2013 r. w sprawie świadczeń gwarantowanych z zakresu opieki psychiatrycznej i leczenia uzależnień (Dz. U. 2013 poz. 1386). Rozporządzenie jest na etapie nanoszenia uwag przekazanych w trakcie konsultacji publicznych i opiniowania.
Na tym planowane zmiany ministerstwa się nie kończą. Jak informuje Ministerstwo Zdrowia, "prowadzone są działania, których celem jest przygotowanie nowego sposobu finansowania i wyceny świadczeń". Do szpitali została rozesłana prośba z informacją o przedstawienie realnie ponoszonych kosztów udzielania świadczeń. Sylwia Wądrzyk zaznacza również, że zgodnie z informacjami przekazanymi przez NFZ, na świadczenia w zakresie psychiatrii dzieci i młodzieży, z wyłączeniem leczenia uzależnień i psychiatrii sądowej, w 2018 przeznaczonych było 197 611 952,11 zł. W 2019 roku kwota ta wyniesie co najmniej 201 471 416,52 zł - tyle przeznaczono na świadczenia zakontraktowane do 30 kwietnia 2019 roku.
Jak zaznacza Sylwia Wądrzyk za rozpoczęcie prac nad reformą można uznać stworzenie Zespołu do spraw zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży w lutym 2018 roku. - W związku z koniecznością przystosowania się świadczeniodawców do nowych zasad udzielania świadczeń, procedurami konkursowymi oraz koniecznością szkolenia kadr należy się liczyć nawet z kilkuletnim okresem przejściowym, zanim nowy system będzie w pełni mógł zafunkcjonować na terenie całego kraju - dodaje.
- Diabeł tkwi w szczegółach - dr hab. Barbara Remberk, która sama jest członkinią zespołu, tworzącego reformę. - Oprócz zmian w systemie, potrzebna jest konkretna zmiana finansowania, żeby reforma się udała. Dotychczasowe podwyższenie dofinansowania nie jest tak naprawdę odczuwalne, potrzeby są o wiele większe. Być może byłoby jeszcze gorzej, gdyby te pieniądze były mniejsze, jednak globalnie placówki są nadal w bardzo trudnej sytuacji - podkreśla i dodaje, że o potrzebie zmiany finansowania mówi przy każdej możliwej okazji. I zwraca uwagę na coś jeszcze. - Ta reforma nie dotyczy tego, co jest najbardziej palącym problemem, czyli braku miejsc na oddziałach całodobowych. Być może, i oby tak było, reforma przyniesie poprawę w perspektywie kilku lat, ale zmiany potrzebne są tu i teraz, bo oddziały są skrajnie przeciążone - zaznacza ekspertka.
***
W Polsce istnieją 34 oddziały psychiatryczne dla dzieci i młodzieży, mające umowę z NFZ na całodobowe świadczenia psychiatryczne. Jednocześnie specjalistów w tej dziedzinie jest 455, ale tylko 419 wykonuje zawód (na podstawie statystyk Naczelnej Izby Lekarskiej - red.). Według danych GUS w 2017 roku w Polsce mieszkało prawie 9,9 mln osób od 0 do 24 roku życia. Zgodnie z danymi z 2002 roku (nowsze statystyki nie są dostępne), prawie 1,7 mln z nich może doznawać różnego rodzaju zaburzeń psychicznych, a około 890 tys. może wymagać specjalistycznej opieki.
Możliwości systemu opieki psychiatrycznej dla dzieci i młodzieży są niewystarczające w stosunku do potrzeb Fot. Marta Kondrusik / Gazeta.pl