Film dokumentujący interwencję ratowników medycznych i policjantów nagrali i wysłali do redakcji "Uwagi" TVN sąsiedzi kobiety. Dlaczego rutynowa akcja pogotowia trafiła do telewizji?
- Była to pilna interwencja. Ze zgłoszenia wynikało, że zza drzwi mieszkania w jednym z bloków dochodzą niezwykłe hałasy, które mogą świadczyć o tym, że dzieje się tam coś bardzo złego - komentuje asp. szt. Kamila Siedlarz z Komendy Miejskiej Policji w Żorach. Kobieta miała krzyczeć, słychać było też odgłosy tłuczonego szkła.
Mieszkanie pani Bożeny było zamknięte, więc strażacy wspierający ratowników zmuszeni byli je wyważyć. Gdy ratownicy medyczni wraz z policjantami weszli do środka, całe mieszkanie było zalane wodą, a wszędzie pełno było potłuczonego szkła.
- Jak wszedłem do środka, sąsiadka siedziała nago na fotelu. Dwóch ratowników trzymało ją pod ręce. Pierwsze, co powiedziałem, to to, że trzeba ją ubrać. Odpowiedzieli, że się nie da. Powiedziałem, że mają podać mi szlafrok albo koc z mojego mieszkania. Okryłem ją, a ratownicy mnie odepchnęli i zaczęli ją wyprowadzać - relacjonuje w nagranym wideo pan Roman, sąsiad pani Bożeny.
Ratownicy medyczni - pomimo jej sprzeciwu - wynieśli nagą kobietę z mieszkania, trzymając ją za ręce i nogi. Po wyjściu z klatki schodowej położyli panią Bożenę na betonowym chodniku. - Wywlekli ją jak wór śmieci albo jakiegoś zwierzaka na rzeź - stwierdza bez wahania pan Roman.
- Ta akcja miała dramatyczny przebieg, ale nie zauważyłam, żeby w jakimś momencie funkcjonariusz zachował się w sposób nietaktowny. Jego intencją było przede wszystkim zapewnienie bezpieczeństwa tej kobiecie - komentuje asp. szt. Siedlarz.
Pani Bożena od jakiegoś czasu przyjmowała leki psychotropowe. Przez ostatnie kilka tygodni odstawiła leki, co spowodowało nawrót choroby. Póki co nie wiadomo, dlaczego przed interwencją pogotowia jej mieszkanie było zalane wodą i pełne potłuczonego szkła. Urazy na jej ciele wskazują, że mogła stwarzać zagrożenie dla samej siebie.
Policja prowadzi postępowanie wyjaśniające w sprawie kontrowersyjnej interwencji. Jego przedmiotem jest to, czy policjant nie przekroczył swoich uprawnień. Być może zarzuty usłyszą sąsiedzi, którzy mogli naruszyć nietykalność cielesną funkcjonariusza policji i ratowniczki medycznej.
Redakcja "Uwagi" TVN poprosiła o komentarz Roberta Wolnego, ratownika medycznego z wieloletnim stażem. Według mężczyzny to, co stało się podczas rutynowej akcji, jest złamaniem wszelkich możliwych procedur. - To na nas, jako ratownikach, ciąży odpowiedzialność za bezpieczny dla pacjenta transport. To była żenujące, zupełnie nieprzemyślane zachowanie - stwierdził Wolny.