Fundusz na uczestników strajku nauczycieli powołano w czwartek 11 kwietnia. Wcześniej pojawiały się z różnych stron sprzeczne informacje dot. wynagrodzeń strajkujących. Minister edukacji narodowej Anna Zalewska mówiła, że za czas protestu nie zostaną wypłacone pensje. Z tym stanowiskiem nie zgadza się ZNP. Tymczasem niektóre samorządy informowały, że chcą znaleźć sposób, by zapłacić nauczycielom.
Pieniądze zebrane w funduszu nie zastąpią całości wynagrodzeń. Mają trafić do najbardziej potrzebujących nauczycieli.
Rzeczniczka prasowa ZNP Magdalena Kaszulanis w odpowiedzi na nasze pytanie poinformowała, że do piątkowego popołudnia - przez około dobę zbiórki - na konto funduszu strajkowego trafiło 1,2 miliona złotych od indywidualnych darczyńców. Wcześniej pisała o tym na Twitterze Justyna Suchecka z "Gazety Wyborczej".
Fundusz został powołany przez Społeczny Komitet „Wspieram Nauczycieli”. Środki trafiają na konto ZNP, jednak w komitecie są nie tylko związkowcy. Udział w nim zadeklarowali m.in. Henryka Bochniarz, prof. Jerzy Bralczyk, Zbigniew Hołdys, Szymon Hołownia, Joanna Kos-Krauze, Czesław Mozil, Wojciech Maziarski, Olga Tokarczuk i Wanda Traczyk-Stawska.
"Stajemy po stronie nauczycieli z wdzięczności za to, że codziennie wspierają nasze dzieci i wnuki. Teraz to oni potrzebują naszego wsparcia" - pisał komitet w założycielskim oświadczeniu. Ocenił on, że "strajk jest lekcją wychowania obywatelskiego nie tylko dla uczniów, ale i dla nas wszystkich", a solidarność z nauczycielami to wyraz patriotyzmu.
"Strajkujący ponoszą nie tylko koszt moralny strajku, ale też koszty materialne. Ogłaszając zbiórkę chcemy wspomóc tych, którzy uczestnicząc w proteście znaleźli się w najtrudniejszej sytuacji. Dla których strata zarobków za czas strajku oznacza katastrofę finansów rodzinnych" - czytamy.