Szlabany na rogatkach niestety nie zawsze są gwarancją bezpieczeństwa na przejeździe kolejowym. Przekonali się o tym mieszkańcy miejscowości Krzesiny pod Poznaniem. Mieszkająca w okolicy kobieta nagrała film, który potwierdza tę tezę.
Pani Renata około godziny 2:30 w nocy jechała rowerem w okolicy przejazdu kolejowego u zbiegu ulic Niżańskiej i Sandomierskiej w Krzesinach. Była świadkiem tego, jak zawodzi sygnalizacja na rogatkach - szlabany zaczęły się zamykać dopiero, gdy pociąg już przejechał.
Uwaga, poniższy film zawiera niecenzuralne słowo.
Brak sygnalizacji przed nadjeżdżającym pociągiem, niezamknięte szlabany. Mało tego maszynista nie daje sygnału, że się zbliża. Gdybym nie zauważyła pociągu pewnie źle by się to dla mnie skończyło
- pisze na Facebooku wściekła mieszkanka. Dodaje, że gdyby jechała od strony Poznania, "już by jej nie było". Tłumaczy, że tam domu zasłaniają tory i mogłaby nie zauważyć nadjeżdżającego pociągu. Kobieta jest oburzona, że PKP nie dba o to, aby przejazd był bezpieczny, a sygnalizacja sprawna.
Sprawę opisał także "Głos Wielkopolski". Z relacji mężczyzny, który mieszka przy ul. Niżańskiej, wynika, że "sygnalizacja działa w kratkę". Dodaje, że jemu też kilka razy zdarzyło się, że szlaban nie opuścił się, a pociąg przejechał.
Karol Jakubowski, rzecznik PKP PLK, informuje w wysłanym do redakcji mailu, że specjalna komisja ustala już okoliczności zbyt późnego opuszczenia automatycznych rogatek na tym przejeździe. Nieprawidłową sytuację na przejeździe zarejestrował system. Wprowadzone zostały procedury bezpieczeństwa na czas sprawdzenia urządzeń. Zapewnia także, że w tym momencie rogatki działają już prawidłowo.
Wpływ na sytuację na przejeździe mogła mieć awaria pociągu towarowego. Komisja wyjaśni m.in. dochowanie wszystkich procedur przez dyżurnego ruchu w takiej sytuacji
- mówi Karol Jakubowski.
Na początku kwietnia na przejeździe kolejowym w Puszczykowie doszło do tragedii. Karetka pogotowia wjechała na tory i utknęła między szlabanami. Z relacji świadków wynikało, że pojazd uprzywilejowany, jadący bez sygnalizacji, wjechał na przejazd lewą stroną, ponieważ ta opuszcza się kilka sekund później. Nie zdążył jednak wyjechać przed zamknięciem. Kierowca próbował ustawić auto wzdłuż torów. Nieskutecznie - rozpędzony pociąg uderzył w samochód. Zginęło dwóch pracowników pogotowia, trzeci został przetransportowany do szpitala.
Zaledwie dzień później na tym samym przejeździe w taki sam sposób utknęło inne auto - tym razem nikomu jednak nic się nie stało.