W niedzielę około godziny 13 policyjny radiowóz utknął na przejeździe kolejowym przy ulicy Kościuszki w Chodzieży - informują "Głos Wielkopolski" i TVN 24. Wcześniej policjant kierujący radiowozem zignorował czerwone światło i wjechał na tory. Gdy rogatki zaczęły się opuszczać, rozpoczął manewr cofania.
Świadkowie zdarzenia relacjonują w rozmowie z TVN24, że gdy rogatki zatrzymały się na dachu radiowozu, wyszła z niego policjantka, która zaczęła rozmawiać z dróżnikiem dyżurującym przy szlabanie. Mężczyzna pokazał policjantom, żeby przeczekali, aż pociąg przejedzie, bo mają wystarczająco dużo miejsca i nie grozi im niebezpieczeństwo. Radiowóz odjechał dopiero wtedy, gdy rogatki podniosły się po przejeździe pociągu.
"Na szczęście kierowca miał czas, żeby uniknąć wypadku i uszkodzenia radiowozu" - napisał na Facebooku pan Patryk. Na zamieszczonym przez niego zdjęciu widać radiowóz, który utknął między rogatkami.
- Jest nam przykro i wstyd, że doszło do takiej sytuacji - powiedziała w rozmowie z TVN24 Karolina Smardz-Dymek z komendy policji w Chodzieży. Jak dodała, funkcjonariusze nie spieszyli się na żadną pilną interwencję. Policjant, który kierował radiowozem, został już ukarany mandatem w wysokości 50 złotych i sześcioma punktami karnymi.
Przypomnijmy, że zaledwie kilka dni temu karetka pogotowia utknęła między rogatkami w Puszczykowie (woj. wielkopolskie), gdzie została dosłownie zmiażdżona przez pociąg. Zginęło wówczas dwóch pracowników pogotowia, a trzeci został ranny. Dzień później na tym samym przejeździe utknął kolejny samochód, który nie zastosował się do sygnalizacji. Tym razem nikomu nic się nie stało. W sobotę 6 kwietnia do groźnego zdarzenia doszło też w Sterkowcu w Małopolsce. Kierowca utknął tam na torowisku i - jak relacjonowali świadkowie - w ostatniej chwili uniknął zderzenia z pociągiem.
Zgodnie z przepisami każdy kierowca jest zobowiązany do stosowania się do sygnalizacji świetlnej i do zachowania szczególnej ostrożności przed wjazdem na przejazd kolejowy. Eksperci radzą jednak, że jeśli do niebezpiecznej sytuacji już dojdzie i utkniemy między rogatkami, to należy bezwzględnie ratować siebie i wyłamać szlaban. - Każda rogatka skonstruowana jest w taki sposób, że ma jedno słabe miejsce, tzw. bezpiecznik drąga. Nawet przy niedużym nacisku na to miejsce, rogatka powinna się w tym miejscu złamać, spaść i umożliwić zjechanie z przejazdu - tłumaczył Karol Jakubowski z Zespołu Prasowego PKP PLK w rozmowie z Gazeta.pl.
Więcej o sposobie postępowania w takiej sytuacji można przeczytać tutaj.