Rozmowy "ostatniej szansy" między rządem a nauczycielami, które odbyły się w niedzielę wieczorem, zakończyły się fiaskiem. Porozumienie z rządem podpisała oświatowa "Solidarność", ale nie ZNP i FZZ, w związku z czym rozpoczął się ogólnopolski strajk nauczycieli. Politycy Prawa i Sprawiedliwości komentując sprawę, mówią o sukcesie, zaznaczając, że udało się znaleźć porozumienie z jednym ze związków zawodowych. Jednocześnie podkreślają, że strajk nauczycieli nie powinien odbywać się kosztem dzieci i zaplanowanych na kwiecień egzaminów.
Do pomocy przy egzaminach gimnazjalnych, które zaplanowano na 10-12 kwietnia zgłosili się już Krystyna Pawłowicz i Zdzisław Krasnodębski. Kolejną osobą, która ogłosiła, że w czasie strajku nauczycieli może pracować w szkole, jest Witold Waszczykowski.
- Jestem nauczycielem akademickim i jeśli jest potrzeba, chętnie zgłoszę się do którejś ze szkół. Mogę przynajmniej popilnować, ale mogę też prowadzić lekcje historii, WOS-u i inne, jeśli trzeba - powiedział były minister spraw zagranicznych w programie "Kwadrans polityczny" na antenie TVP1.
Witold Waszczykowski ocenił także, że robiono wszystko, aby do strajku doprowadzić.
- Jestem przekonany, że nawet te 1000 zł też nie zamknęłoby sprawy, bo zaraz znalazłyby się kolejne preteksty. Być może podniesiono by kwestię tej administracyjnej części, która obsługuje szkoły i też by się upomniano o to. Jest to ewidentnie strajk polityczny - powiedział poseł Prawa i Sprawiedliwości.