Jak podaje "Nowa Trybuna Opolska", 26 stycznia Arkadiusz Sz. zaparkował zbyt blisko przejścia dla pieszych pod komendą policji w Nysie. Z tego powodu policjanci poprosili go o okazanie prawa jazdy. Działacz PiS nie miał dokumentu, a po sprawdzeniu jego statusu w elektronicznym systemie okazało się, że doradca wojewody w ogóle nie ma uprawnień do kierowania samochodem. Sprawa trafiła do prokuratury i ustalono, że opolski radny PiS stracił prawo jazdy... 12 lat temu.
Nie przeszkodziło mu to jednak, kiedy dwa dni przed nieszczęśliwą wpadką został powołany na członka komisji sprawdzającej kwalifikacje osób odpowiedzialnych za szkolenie kierowców (instruktorów i wykładowców). Posada zaoferowana została mu, ponieważ jego poprzednik Jerzy Naszkiewicz na początku roku odszedł z urzędu wojewódzkiego, by zostać dyrektorem biura komunikacji w Zakładach Azotowych Kędzierzyn.
Dziennikarze "Nowej Trybuny Opolskiej" zwrócili się do urzędu wojewódzkiego z prośbą o informację, na jakiej podstawie Arkadiusz Sz. został powołany do Komisji. Formalnie by być jej członkiem konieczne jest nie tylko posiadanie zwykłego prawa jazdy, ale również spełnienie szeregu innych kryteriów. Pytanie pozostało jednak bez odpowiedzi.
Wszystko wskazuje na to, że mężczyzna jeździł samochodem w okresie, w którym nie miał do tego uprawnień. Wisienką na torcie jego dobrego samopoczucia było zarezerwowane specjalne dla niego miejsce w strefie dla pojazdów uprzywilejowanych oraz regularnie otrzymywany zwrot kosztów z tytułu wykorzystania samochodu prywatnego do celów służbowych.
Krótko po opisaniu sprawy przez media Arkadiusz Sz. wziął urlop oraz zawiesił swoje członkostwo w PiS.