Zmiana czasu została wprowadzona w Europie na początku XX wieku po to, aby w efektywniejszy sposób wykorzystywać światło dzienne. Z tego powodu w marcu przestawiamy zegarki o godzinę do przodu, a w październiku - o godzinę do tyłu. Nie brakuje jednak osób, które uważają, że zmiana czasu to relikt przeszłości.
Jak się okazuje, zmiana czasu jest oceniana negatywnie przez wielu Europejczyków. W 2018 roku Komisja Europejska przeprowadziła szeroko zakrojone konsultacje społeczne, w których wzięło udział rekordowe 4,6 mln osób. Aż 89 proc. ankietowanych opowiedziało się za zniesieniem zmiany czasu.
Przeciwników zmiany czasu nie brakuje także wśród eurodeputowanych. Jednym z nich jest europoseł PSL Andrzej Grzyb który przekonuje, że dzięki żarówkom LED już dawno zmiana czasu przestała przynosić oszczędności, ma to za to negatywny wpływ na nasze zdrowie i koncentracje. Jego zdaniem pokazują to badania przeprowadzone wśród uczniów. "Około dwóch tygodni trwa proces adaptacji dzieci do zmiany czasu" - powiedział europoseł w rozmowie z reporterem Informacyjnej Agencji Radiowej. Inne badania Parlamentu Europejskiego pokazały, że w dniach po zmianie czasu dochodzi do większej liczby wypadków samochodowych, zawałów serca, a nawet samobójstw.
Jeżeli Parlament Europejski przegłosuje regulacje dotyczące zniesienia zmiany czasu, kraje członkowskie zadecydują samodzielnie, czy chcą by cały rok obowiązywał u nich czas zimowy, czy letni. Na czas letni zdecydować zamierza się Polska. Jeżeli dyrektywa wejdzie w życie, Polacy po ostatni raz zegarki przestawiliby w marcu 2021 roku.
Kraje unijne będą musiałby dojść do porozumienia, w jakich częściach Europy będzie obowiązywał dany czas - by nie powstało zbyt dużo stref czasowych i by nie doszło do chaosu w transporcie, handlu i komunikacji - mówi Kosma Złotowski, europoseł Prawa i Sprawiedliwości. "Miejmy nadzieje, że nie wszyscy będą patrzyć zgodnie z geografią, tylko zgodnie z rozsądkiem" - dodaje. Kosma Złotowski liczy na to, że nas czas letni obok Polski zdecydują się również Francja i Niemcy. Jeśli Parlament Europejski zatwierdzi dziś dyrektywę, ostateczny głos będzie należał do Rady UE. Europosłowie są jednak przekonani, że ostatecznie przepisy wejdą w życie jeszcze w kwietniu.