Biskup opolski Andrzej Czaja przeprosił na antenie Radia Doxa Dariusza Kołodzieja, molestowanego w 2013 roku przez ks. Mariusza K. za czyny, których dopuścił się duchowny. Odniósł się do oskarżeń, że próbował zatuszować sprawę, argumentując, że "obrał ścieżkę dyskrecji" na prośbę matki pokrzywdzonego. List otwarty został odczytany przez biskupa z kartki.
Dariusz Kołodziej odpowiedział na list otwarty biskupa. - Zastanawiam się, czy list był skierowany do mnie, czy jednak do parafian, do katolików - powiedział w rozmowie z TVN 24, tłumacząc, że liczyłby, że hierarcha przeprosi go bezpośrednio, a nie będzie używać do tego mediów. - Na pewno biskupowi jest wygodniej pójść do mediów, do radia, bo ma taką możliwość i wystosować taki list - dodał.
Jak powiedział, ma również za złe duchownemu, że przeczytał list z kartki. - Jeśli ktoś szczerze żałuje i chce przeprosić, to nie czyta tego i sobie tego nie przygotowuje wcześniej, a mówi prosto z serca - twierdzi chłopak.
W liście biskup wyraża też żal, że Dariusz Kołodziej odwołał spotkanie w cztery oczy. - Wychodzi teraz, że to biskup mnie zaprasza do siebie, a ja odrzucam to spotkanie - powiedział i wytłumaczył, że to on zabiegał dwa tygodnie wcześniej o spotkanie.
Rzecznik kurii odpowiada
Rzecznik Kurii Diecezjalnej w Opolu ks. Joachim Kobienia w odpowiedzi na słowa poszkodowanego powiedział, że "ksiądz biskup (Andrzej Czaja) zazwyczaj mówi bez kartki, nawet kiedy mówi homilię". Korzystanie z kartki wyjaśnił wielkimi emocjami. - Tylko w bardzo wyjątkowych sytuacjach, kiedy emocje są bardzo duże, wtedy przygotowuje sobie tekst już gotowy, który może być pewnym podparciem dla tego, co powie - stwierdził.
Ks. Joachim Kobienia zapewnił o szczerości słów biskupa. Zaznaczył, że Dariusz Kołodziej faktycznie prosił o spotkanie, ale odwołał je "w ostatnim momencie". Dodał, że hierarcha chętnie spotka się z ofiarą księdza pedofila, aby powiedzieć mu słowo "przepraszam" w oczy.