Ofiara pedofila płakała w Sejmie i oskarżała biskupa. Ten odpowiada, że "obrał drogę dyskrecji"

Biskup opolski ks. Andrzej Czaja wystosował list otwarty do Dariusza Kołodzieja, który padł ofiarą księdza pedofila. "Z całego serca przepraszam Pana (...) za to, czego dopuścił się wobec Pana ks. Mariusz. Przepraszam za wielką krzywdę, którą Panu wyrządził" - napisał duchowny.
Zobacz wideo

Mariusz K., były już wikariusz Jemielnicy w woj. opolskim w 2012 r. miał molestować Dariusza Kołodzieja. Sprawa molestowania została opisana w raporcie fundacji "Nie lękajcie się", a we wtorek pan Dariusz opowiedział o tym na konferencji w Sejmie. Mężczyzna zarzucał biskupowi opolskiemu ks. Andrzejowi Czai próbę tuszowania popełnionego przestępstwa. - Księże biskupie, mój szacunek do ciebie nie istnieje w tym momencie, wszystkie twoje kłamstwa, wszystkie twoje zaprzeczenia, które robisz... Przyjeżdżasz do naszej parafii w Jemielnicy, odprawiasz drogę krzyżową, przepraszasz parafian za to, co się stało. Kiedy przeprosisz mnie? Po co przepraszać parafian? - mówił. - Ja naprawdę z całego serca wam współczuję waszego bólu, waszego żalu, jak jesteście napiętnowani, napastowani przez ofiary, przez nas, dzieci molestowane, gwałcone przez księży.

Biskup Andrzej Czaja przeprasza ofiarę pedofilii

Sam biskup w lokalnym radiu Doxa stwierdził, że został "oczerniony i pomówiony". Natomiast w oświadczeniu ks. Joachima Kobienia, rzecznika prasowego Kurii Diecezjalnej w Opolu, czytamy: "Biskup Opolski informował rodzinę pokrzywdzonego o możliwości zgłoszenia przestępstwa do prokuratury, jednakże wyraźną wolą najbliższych było zachowanie daleko idącej dyskrecji w tej sprawie ze względu na dobro pokrzywdzonego. Z tego powodu o całej sprawie nie został poinformowany proboszcz parafii, który uznał, że przyczyną nagłego odwołania wikarego z parafii były jego rzeczywiste problemy zdrowotne".

Sam proboszcz w Jamielnicy w rozmowie z "Dużym Formatem" zapewnia, że nie znał powodów odwołania ks. Mariusza, nie wiedział o molestowaniu i zachęcał wiernych do modlitwy o zdrowie księdza pedofila. 

Z relacji matki Dariusza Kołodzieja wynika natomiast, że biskup odradzał jej zgłoszenie sprawy policji i prokuraturze. - Zamknęli nam usta. Kazali mnie i mojej przyjaciółce złożyć przysięgę pod Krzyżem, z jedną ręką na sercu, z drugą na Piśmie Świętym, że nie możemy o tej sprawie nikomu powiedzieć, że nie może to wyjść poza mury tego budynku - mówiła w Sejmie.

"Przepraszam za wielką krzywdę"

Teraz do sprawy ponownie odniósł się biskup Czaja. "Gorzkie słowa, jakie Pan skierował, wraz z mamą, w moją stronę, staram się zrozumieć i odczytuję je jako wyraz ogromnego bólu i cierpienia, i wielkiej traumy, które są pochodną straszliwego czynu pedofilii, którego dopuścił się wobec Pana, ks. Mariusz. Do tego doszły jeszcze rany związane z sytuacją w parafii, zwłaszcza niezrozumiała dla Pana modlitwa o zdrowie dla sprawcy" - pisze biskup Czaja w liście otwartym. Dalej duchowny stwierdza, że "sytuacja [modlitwa za oddalonego księdza - red.]" wynikała z "obranej drogi dyskrecji", którą biskup miał podjąć "na prośbę" matki molestowanego ministranta. 

Z całego serca przepraszam Pana, podobnie jak w naszym pierwszym spotkaniu i w liście pasterskim, za to, czego dopuścił się wobec Pana ks. Mariusz. Przepraszam za wielką krzywdę, którą Panu wyrządził dopuszczając się przestępstwa pedofilii. Przykro mi też, że podjęta droga dyskrecji przysporzyła Panu, jeszcze więcej bólu i cierpienia

- czytamy w liście. 

Biskup wyraża w liście ubolewanie z powodu stanu zdrowia Dariusza Kołodzieja oraz "oferuje konieczne wsparcie dla powrotu do pełni sił". "Szkoda, że odwołał Pan spotkanie, o które Pan prosił w środę popielcową. Być może udałoby się uniknąć tego wielkiego napięcia, które powstało. Ufam jednak, że Pan zachce się ze mną spotkać. Zawsze jestem gotów na takie spotkanie, w czasie którego mógłbym jeszcze raz, bardzo osobiście, Pana przeprosić. Niech Pan Bóg ma Pana w szczególnej opiece i uzdrowi wszelkie rany" - kończy swój list bp Czaja.

Zobacz wideo
Więcej o: