Pan Krzysztof dziewięć godzin czekał na pomoc lekarską. "Zmarł na izbie przyjęć w męczarniach"

W izbie przyjęć w Sosnowieckim Szpitalu Miejskim doszło do bulwersującego zaniedbania. Pacjent z zatorem w nodze czekał na swoją kolej dziewięć godzin. Gdy przyszła jego kolej, było już za późno. Sprawą zajęła się prokuratura zawiadomiona przez sam szpital.

Pan Krzysztof trafił w poniedziałek rano do szpitala w Sosnowcu po wizycie u lekarza rodzinnego. Doktor powiedział mu, że jego stan jest poważny i pilnie skierował go do szpitala z podejrzeniem zatoru w nodze. Pomimo że wszystko wskazywało na to, że pacjent potrzebuje pomocy natychmiast, otrzymał "zielony" numerek i musiał czekać na swoją kolej aż dziewięć godzin. 

Sosnowiec. Mężczyzna, który przez 9 godzin czekał na pomoc, zmarł

Sprawę pana Krzysztofa opisała jego szwagierka na Facebooku. Pani Anna i reszta rodziny 39-letniego mężczyzny zarzuca personelowi szpitala bezduszność i poważne zaniedbanie potrzebującego pacjenta. 

Opisuje, że pan Krzysztof trafił do szpitala o godzinie 10. Miał bardzo spuchniętą nogę od kolana do kostki, sączyła się z niej krew z płynem. "To co widać na zdjęciu powstało w ciągu zaledwie 15 minut. Takich śladów płynu pozostawił po sobie mnóstwo na całej izbie, w windzie, toalecie... Nikogo to nie zainteresowało." - czytamy. 

Podczas wielogodzinnego oczekiwania stan 39-latka się pogarszał. Jego szwagierka mówi, że bełkotał, był roztrzęsiony, tracił równowagę. Towarzyszył mu mąż pani Anny, brat Krzysztofa, który niejednokrotnie prosił lekarzy o wykonanie jakichkolwiek badań i zajęcia się bratem. "Bezskutecznie" - pisze pani Anna. Dopiero po 17 pacjent został podpięty do ciśnieniomierza - "66/46 to stan zapaści. Krzysztof powoli tracił życie". Lekarz - psycholog lub psychiatra, jak zaznacza pani Anna - zajął się nim dopiero dwie godziny później, o 19. Stwierdził, że konieczna jest natychmiastowa pomoc lekarska.

W tym czasie Krzysiu zwymiotował i stracił przytomność. Był kilkakrotnie reanimowany. Po 21 została wezwana karetka, by przewieźć go do Chorzowa. Nie zdążył tam pojechać. Zmarł na izbie przyjęć około 22.00

- pisze kobieta. 

Podkreśla, że przez cały dzień mijali go lekarze - i nie reagowali:

Część z nich kątem oka zerkała na nogę Krzyśka. Widzieli jej stan, plamy na podłodze. Nie było reakcji, nie otrzymał pomocy takiej, jak powinien. Czekał na nią 9 godzin. Zmarł na izbie przyjęć w męczarniach

Szpital zgłosił sprawę na prokuraturę i przeprasza

Sprawą już zajęła się prokuratura w Sosnowcu. Śledztwo dotyczy narażenia pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez osoby, na których ciążył obowiązek opieki nad nim oraz nieumyślnego spowodowania jego śmierci. 

Marcin Stolpa z Prokuratury Rejonowej Sosnowiec-Południe powiedział w rozmowie z PAP, że o sprawie poinformował sam szpital. Zawiadomienie dotyczyło "przewiezienia pacjenta na izbę przyjęć w stanie poważnego zaniedbania". Stolpa dodaje, że przyczyna śmierci jest już znana, ale nie będzie podawana do informacji publicznej. 

Rodzina pana Krzysztofa nie ma jednak wątpliwości, że zmarł przez "niechlujstwo i straszne zaniedbania personelu szpitala". Pani Anna dodaje, że choć rodzina nie zna bezpośredniej przyczyny śmierci, uważa, że "[jej] szwagier nie powinien w taki sposób umierać, w miejscu zaufania jakim jest szpital, bez pomocy i nadzoru".

Do sprawy śmierci pana Krzysztofa odniósł się prezes zarządu Sosnowieckiego Szpitala Miejskiego Dariusz Skłodowski w oficjalnym oświadczeniu na stronie szpitala. Złożył w nim kondolencje rodzinie zmarłego pacjenta i przeprosił, że personelowi nie udało się uratować mu życia. "Przepraszam za to, iż nie spełniliśmy Państwa oczekiwań i nie uratowaliśmy życia naszemu pacjentowi" - czytamy.

Obiecuję, że zrobimy wszystko, by wyjaśnić w sposób jednoznaczny przyczyny śmierci. Dowodem naszej dobrej woli niech będzie fakt, iż to my zgłosiliśmy prokuraturze konieczność wykonania prokuratorskiej sekcji zwłok

- pisze Skłodowski. 

Dodaje, że ze względu na prowadzone przez prokuraturę śledztwo nie może na razie komentować "tego tragicznego zdarzenia". 

Więcej o: