Film "Klecha" trafi do kina dopiero wiosną 2019 roku. Do tej pory obejrzało go tylko wąskie grono widzów, wśród których znaleźli się dostojnicy kościelni. Jak pisaliśmy, biskupi byli zachwyceni, a projekcja zakończyła się oklaskami i gratulacjami.
Nie wszyscy są jednak zachwyceni. Statyści, którzy wystąpili w filmie mówią, że nadal nie dostali honorarium za wystąpienie w filmie "Klecha". Zdjęcia zakończyły się już w październiku zeszłego roku, a pieniędzy nadal nie ma. Producent filmu Andrzej Stachecki tłumaczy, że statyści nie mają się czym martwić. Opóźnienie ma być spowodowane oczekiwaniem na kolejną ratę od Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, z którego budżetu współfinansowany jest film.
Mam nadzieję, że na przełomie marca i kwietnia będę mógł zrealizować najważniejsze wypłaty
- zapewnia producent Stachecki w rozmowie z Echem Dnia.
Przyznaje również, że opóźnienia w wypłatach faktycznie były, ale z jego informacji wynika, że większość honorariów dla statystów została już wypłacona. Dodaje, że osobiście był przy tym, gdy osoby występujące w filmie dostawały pieniądze.
Na tłumaczenia producenta filmu "Klecha" zareagował PISF. W oficjalnym oświadczeniu umieszczonym na stronie Instytutu napisano, że żadna transza dofinansowania nie wpłynie w najbliższym czasie na konto filmu.
Polski Instytut Sztuki Filmowej informuje, że wszystkie możliwe obecnie raty z tytułu umowy o dofinansowanie filmu „Klecha” zostały wypłacone
- czytamy.
Dalej tłumaczy się, że film otrzymał dofinansowanie w wysokości 2 milionów złotych. Dwie pierwsze raty (1,4 mln zł i 400 tys. zł) już zostały wypłacona. Ostatnia, trzecia rata w wysokości 200 tys. zł, zostanie wypłacona dopiero po rozliczeniu całego filmu w raporcie końcowym. PISF informuje także, że "Klecha" został od Instytutu jeszcze dodatkowy milion.
Polski Instytut Sztuki Filmowej nie zalega z wypłatą rat na rzecz producenta filmu "Klecha". Brak możliwości otrzymania środków z przyznanej zwyżki dofinansowania PISF wynika wyłącznie z niedopełnienia formalności przez producenta filmu [producent nie dostarczył aneksowanej umowy z TVP - przyp. red.]
- napisano w oświadczeniu PISF.
Podkreślono również, że to producent ponosi pełną odpowiedzialność za wszystkie rozliczenia ze swoimi podwykonawcami, w tym również statystami.
Film "Klecha" przedstawi postać ks. Romana Kotlarza jako bohatera protestu robotników w 1976 roku i brutalnym rozprawianiem się z kościołem przez “Grupę D”, tajny oddział do walki z Kościołem w IV Departamencie PRL-owskiego MSW. Obraz Kościoła będzie zatem zupełnie inny, niż w głośnym "Klerze" Wojciecha Smarzowskiego. Dwa filmy (choć "Klecha") jeszcze się nie ukazał, są porównywane. W mediach pisano o filmie nt. Gwizdały jako "odpowiedzi na 'Kler'".
Od tego odcinał się sam reżyser, a porównanie nazwał "absurdem". - Prace nad filmem "Klecha" trwają już od blisko czterech lat! Więc jak to może być doraźna odpowiedź na "Kler"? - powiedział w rozmowie z film.wp.pl. Dodał, że ponad 20 lat temu stworzył dokument o ks. Kotlarzu.