W ubiegły piątek Michał Lisiecki, wydawca "Wprost" i "Do Rzeczy", został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące. Jednocześnie Sąd Rejonowy dla Wrocławia-Śródmieścia wyznaczył kaucję w wysokości 500 tys. zł, po wpłaceniu której Michał Lisiecki miał wyjść z aresztu. Mimo że żona Lisieckiego wpłaciła należną kwotę w sobotę, podejrzany wciąż pozostaje w areszcie.
Prokuratura złożyła zażalenie na decyzję sądu i złożyła wniosek, by podejrzanego nie wypuszczać do czasu rozpatrzenia zażalenia, w związku z czym sąd wstrzymał wykonanie postanowienia o areszcie kaucyjnym. Wydawca "Wprost" i "Do Rzeczy" musi pozostać w areszcie, czekając na rozpatrzenie tej sprawy. Wciąż nie wiadomo jednak, w jakim terminie sąd zajmie się zażaleniem - informuje Polsat News.
Według adwokata Zbigniewa Krügera, którego słowa cytuje "Wprost", sytuacja ta jest skandaliczna. - Zgodnie z procedurą, jeśli sąd zadecydował o areszcie warunkowym, w momencie wpłaty kaucji areszt tymczasowy upada. To nie tylko moja opinia, ale też stanowisko Sądu Najwyższego wyrażone w orzecznictwie. Dlatego w moim przekonaniu Michał Lisiecki pozostaje w tej chwili w areszcie całkowicie bezprawnie - ocenia mecenas Krüger.
Przypomnijmy, że Michał Lisiecki, właściciel spółki PMPG, której spółki wydają tygodniki "Do Rzeczy"i "Wprost", został zatrzymany przez CBA w ubiegły czwartek. Sprawa dotyczy wyłudzeń prawie 29 milionów złotych z firmy zajmującej się remontami linii kolejowych. Lisiecki usłyszał również zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, spowodowania szkody w wielkich rozmiarach oraz dopuszczenia się przestępstw skarbowych. Grozi mu kara do 10 lat pozbawienia wolności.