Nie zapinasz pasów? Ryzykujesz życiem i wysokością odszkodowania

Brak zapiętych pasów bezpieczeństwa podczas wypadku może grozić śmiercią, ale też wpłynąć na zmniejszenie wypłacanego odszkodowania w ramach ubezpieczenia OC.
Zobacz wideo

Wydaje się, że skala problemu nie jest duża - przecież każdy dziś zapina pasy bezpieczeństwa. Jednak według policyjnych statystyk wygląda to inaczej. W 2018 r. w 30 008 wypadkach pasażerowie mieli niezapięte pasy. Obowiązku tego nie dopełniło także 242 994 kierowców. Tymczasem zapięte pasy bezpieczeństwa nie tylko mogą uratować życie, ale też w razie wypadku dają większe szanse na uzyskanie pełnego odszkodowania.

"Niezapięte pasy oznaczają współsprawstwo"

- Wracałam z pracy Taxify’em. Na skrzyżowaniu Marszałkowskiej i Królewskiej mój kierowca wymusił pierwszeństwo. Samochód jadący z naprzeciwka uderzył w nas dokładnie w miejscu, w którym siedziałam. Miałam zły nawyk: siedząc z tyłu, nie zapinałam pasów. Zderzenie trafiło mnie na wysokości żeber i było tak silne, że przeleciałam na drugi koniec samochodu, uderzając się w głowę - opowiada Karolina, która miała wypadek w marcu 2018 roku.

Policja udzieliła pomocy i wezwała pogotowie. Choć Karolina była mocno obolała, pogotowie nie stwierdziło większych obrażeń, podało jej środek przeciwbólowy i wypuściło do domu.

Już dzień później musiała jechać na ostry dyżur z powodu silnego bólu w klatce piersiowej. Okazało się, że ma poważną odmę płucną. - Miałam bardzo bolesny drenaż jamy opłucnej, potem dostałam miesięczne zwolnienie z pracy. Przez trzy miesiące musiałam unikać wysiłku fizycznego, nie mogłam uprawiać żadnego sportu, latać samolotami - wspomina Karolina. - Przez cały czas byłam na bardzo silnych lekach przeciwbólowych, bo ból był tak silny, że nie mogłam bez nich nawet spać - dodaje.

Od jednego z policjantów, którzy byli na miejscu wypadku, Karolina dostała numer telefonu do firmy, zajmującej się ściąganiem odszkodowań. - Nawiązałam z nimi kontakt, po jakimś czasie przyszedł do mnie ich pracownik, który zapewnił, że powinnam dostać wysokie odszkodowanie, bo doznałam znacznego uszczerbku na zdrowiu, który przez dłuższy czas bardzo utrudnił mi funkcjonowanie. Ale kiedy powiedziałam mu, że nie miałam zapiętych pasów bezpieczeństwa, od razu stwierdził, że odszkodowanie będzie o 50 proc. mniejsze, bo to oznacza współsprawstwo w wypadku - mówi kobieta.

Każda sprawa powinna być traktowana indywidualnie

Informacja, którą Karolinie przekazał pracownik firmy odszkodowawczej jest tylko częściowo zgodna z prawdą. Faktycznie, towarzystwa ubezpieczeniowe rozpatrują niezapięcie pasów jako przyczynienie się do wypadku. - Osoba bez zapiętych pasów naraża się w przypadku ewentualnej kolizji na znacząco większe obrażenia niż osoba zapinająca pasy. Niewywiązywanie się z obowiązku zapięcia pasów jest zwyczajnie nieodpowiedzialne i niebezpieczne - tłumaczy Marcin Tarczyński, menedżer ds. komunikacji i analiz Polskiej Izby Ubezpieczeń. Z tego powodu odszkodowanie dla osoby poszkodowanej, która nie zapięła pasów, może być niższe. Podstawą prawną jest art. 362 Kodeksu Cywilnego. Brzmi on: "Jeżeli poszkodowany przyczynił się do powstania lub zwiększenia szkody, obowiązek jej naprawienia ulega odpowiedniemu zmniejszeniu stosownie do okoliczności, a zwłaszcza do stopnia winy obu stron".

Marcin Tarczyński podkreśla jednak, że każda sprawa powinna być traktowana indywidualnie, nie ma więc określonego stopnia przyczynienia się do wypadku, kiedy nie zapniemy pasów bezpieczeństwa. Zależy on od wyniku postępowania likwidacyjnego, które przeprowadza dane towarzystwo ubezpieczeniowe. - W momencie kolizji lub wypadku, stopień przyczynienia określa likwidator, ewentualnie biegły. Jego rolą jest zbadanie, w jakim stopniu niezapięte pasy przyczyniły się do zwiększenia obrażeń poszkodowanego. Musi przy tym wziąć pod uwagę kilkadziesiąt innych okoliczności, które miały na te obrażenia wpływ. Niezapięte pasy nie są najczęściej jedyną przyczyną obrażeń po wypadku - wyjaśnia Marcin Tarczyński.

Towarzystwa nadużywają tego argumentu?

- Pies jest pogrzebany gdzie indziej - mówi radca prawny z Warszawy, który od lat zajmuje się sprawami odszkodowawczymi (prosi o nieujawnianie jego nazwiska). - Przyczynienia, które ustalają towarzystwa, są bardzo zawyżone. Według mnie jest tak w 60-70 proc. przypadków.

Jego słowa potwierdza mec. Jagoda Strzyżewska, adwokat współpracująca z Fundacją "Nadzieja" Osób Poszkodowanych w Wypadkach Drogowych. - Z mojego doświadczenia wynika, że na etapie postępowania likwidacyjnego towarzystwa ubezpieczeniowe zawsze umniejszają odszkodowania należne poszkodowanym bądź ich rodzinom (w przypadku wypadków śmiertelnych), gdy ustalenia wykażą, że ofiara podróżowała bez zapiętych pasów. Dodatkowo przyjęty przez ubezpieczycieli stopień przyczynienia określany procentowo jest zwykle bardzo wysoki tj. powyżej 50 proc. - twierdzi.

Możesz zawalczyć o swoje pieniądze

Według mec. Strzyżewskiej wiele osób akceptuje decyzję towarzystwa ubezpieczeniowego, a warto jednak powalczyć o wysokość odszkodowania. Pierwszą opcją jest odwołanie się do zakładu ubezpieczeń. Wtedy jego zarząd decyduje, czy zmieni decyzję wydaną na podstawie postępowania likwidacyjnego czy nie. Według wspomnianego radcy prawnego w większości przypadków decyzja pozostaje niezmieniona, chyba że pojawiają się nowe okoliczności, wcześniej nieznane.

Alternatywą jest postępowanie mediacyjne. - Możemy skorzystać z coraz popularniejszych w Polsce metod polubownego rozwiązywania sporów. Sąd polubowny działa np. przy Komisji Nadzoru Finansowego - mówi Marcin Tarczyński. W takich sytuacjach pomóc może również Rzecznik Finansowy.

Ostateczną formą walki o zmianę decyzji ws. ubezpieczenia jest udanie się do sądu. - Najważniejsze dowody w postępowaniu sądowym to opinie biegłego rzeczoznawcy, co do szacowania szkód majątkowych i biegłego lekarza, który stwierdza, jakie obrażenia odniósł poszkodowany i jak one by się zmieniły, gdyby zapiął pasy. Na podstawie tych dowodów sąd podejmuje decyzję, jak wysokie było przyczynienie w danym wypadku i określa, ile powinno wynosić odszkodowanie - wyłuszcza wspomniany specjalista w zakresie prawa ubezpieczeniowego z Warszawy.

Sprawy nie są trudne, ale długotrwałe

Radca prawny twierdzi, że postępowania tego typu nie są skomplikowane i zazwyczaj sąd przychyla się do wniosku poszkodowanego. Duże szanse na wygranie takiej sprawy widzi również mec. Strzyżewska. - Decyzje ubezpieczycieli najczęściej są zupełnie oderwane od aktualnych orzeczeń sądowych w podobnych sprawach, w których dla przykładu brak zapiętych pasów ocenia się najczęściej na poziomie 20-30 proc. przyczynienia. Przekonanie sądu, aby przyznał dodatkowe środki na rzecz osób poszkodowanych, jest więc jak najbardziej możliwe - mówi i dodaje: - Mogą się zdarzyć sytuacje, w których zostanie ustalone, że niezapięcie pasów nie spowodowało u poszkodowanego zwiększenia doznanych obrażeń, a wręcz przeciwnie. W takiej sytuacji poszkodowany otrzyma 100 proc. należnego mu odszkodowania.

Trzeba się jednak liczyć z jednym - postępowania odszkodowawcze zwykle długo trwają. - Sądy są mocno obciążone sprawami, zwłaszcza odszkodowawczymi. Nawet jeśli sprawa nie jest specjalnie skomplikowana, to na rozstrzygnięcie w Warszawie trzeba czekać minimum 2-3 lata - mówi ekspert. - W toku takiego postępowania najczęściej z inicjatywy obu stron postępowania przeprowadza się szereg dowodów z zeznań świadków oraz z opinii biegłych lekarzy lub innych specjalistów. Dlatego postępowania są wyjątkowo długotrwałe i trwają najczęściej wiele miesięcy, a nawet lat - uzupełnia mec. Jagoda Strzyżewska.

Niezapięte pasy mogą być problemem po wypadku śmiertelnym

Mecenas z Warszawy zaznacza, że zdarzają się przypadki, kiedy sąd uznaje, że poszkodowany przyczynił się w znaczny sposób do wypadku. Z reguły nie jest to przyczynkiem do całkowitego odstąpienia od odszkodowania, ale może wpłynąć na znaczne pomniejszenie wypłaconej kwoty.

Takie sytuacje przywołuje portal brd24.pl zajmujący się bezpieczeństwem drogowym. W 2001 r. doszło do wypadku, podczas którego zginęło małżeństwo, które nie zapięło pasów bezpieczeństwa. Ich córka domagała się od ubezpieczyciela po 100 tys. złotych zadośćuczynienia za śmierć każdego z nich. Ubezpieczyciel uznał, że te pieniądze się jej nie należą, Sąd Okręgowy w Suwałkach - wręcz przeciwnie, choć zdecydował, że należy jej się łącznie 60 tys. złotych. Dodatkowo jednak wziął pod uwagę fakt, że rodzice kobiety mieli niezapięte pasy. "Można (...) z 50 proc. prawdopodobieństwem przyjąć, że w przypadku zapięcia pasów bezpieczeństwa przeżyliby krytyczny wypadek"- stwierdził Sąd w uzasadnieniu z 2015 r., powołując się na dane Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego dotyczących skuteczności pasów bezpieczeństwa podczas wypadku. W związku z tym kobieta otrzymała ostatecznie zadośćuczynienie w wysokości 15 tys. złotych za śmierć każdego z rodziców.

Podobna sytuacja miała miejsce w 2012 r., kiedy podczas wypadku zginęła kobieta. Jej mąż, kierujący pojazdem w chwili zdarzenia, chciał od firmy ubezpieczeniowej 150 tys. zł odszkodowania oraz kolejnych 100 tys. zadośćuczynienia. Jak się jednak okazało, kobieta nie miała zapiętych pasów bezpieczeństwa, co więcej - w samochodzie były one niesprawne. Sąd I instancji zdecydował się znacznie umniejszyć łączną wypłaconą kwotę i przyznał mężczyźnie 95 tys. złotych. Sąd II instancji nie uznał jego apelacji. Sąd Najwyższy, gdzie w końcu trafiła sprawa, zdecydował, że niezapięte pasy były przyczynkiem do obniżenia kwoty odszkodowania, ale nie zadośćuczynienia. Podwyższył tę kwotę, jednak łącznie mężczyzna otrzymał 35 tys. więcej, a nie jak oczekiwał - 250 tys. złotych.

Zapięty pasami, zawsze ubezpieczony

Karolinie nadal nie udało się zdobyć odszkodowania, ze względu na problemy związane z firmą odszkodowawczą. To doświadczenie było dla niej jednak nauką.

- Od wypadku ani razu nie zdarzyło mi się nie zapiąć pasów, nawet w roli pasażerki na tylnym fotelu w taksówce. To pierwsza rzecz, którą robię, wsiadając do samochodu. Nie wyobrażam sobie teraz inaczej podróżować. Tak silna była trauma - mówi.

Więcej o: