Rzecznik prasowy kutnowskiej prokuratury napisał, że z dotychczasowych ustaleń wynika, że 37-latek trafił do szpitala 9 marca tego roku, umieszczono go w dwuosobowej sali na oddziale chorób wewnętrznych. Szpital Samorządowy w Kutnie wobec pacjenta - jak opisuje prokuratura - "wdrożył właściwą terapię".
Jednak w nocy z poniedziałku na wtorek, około północy, mężczyzna zaczął się dziwnie zachowywać, nielogicznie się wypowiadał i chciał wyjść ze szpitala - pojawiły się u niego też przejawy agresji.
To spowodowało, że podjęto decyzję o przywiązaniu go do łóżka pasami bezpieczeństwa. Po godzinie pierwszej, z sali wybiegł drugi leżący tam pacjent krzycząc, że doszło do pożaru
- opisuje prokuratura. Wtedy personel szpitala przystąpił do gaszenia ognia, a 37-latek trafił na OIOM, zorganizowano też transport do placówki zajmującej się leczeniem poparzeń. Mężczyzna miał poparzone około 70 proc. powierzchni ciała. Mimo udzielonej mu pomocy, około godziny 9 rano we wtorek stwierdzono zgon 37-latka.
Jak przekazała prokuratura, na sali, w której przebywał 37-latek, na łóżku znaleziono papierosy i nadpaloną zapalniczkę. Prokuratura Rejonowa w Kutnie i tamtejsza policja wyjaśniają teraz okoliczności zdarzenia, na razie postępowanie prowadzone jest pod kątem nieumyślnego sprowadzenia śmierci.
Trwają czynności mające na celu ustalenie przyczyny pożaru. W kręgu zainteresowania pozostaje także kwestia spełnienia przez personel szpitala właściwych procedur i wymogów bezpieczeństwa
- wskazuje prokuratura z Kutna.