W okolicach godziny 16.00 w dniu 23 lutego na stację benzynową Lotos w Gdańsku wbiegła kobieta z dławiącym się niemowlakiem na rękach. Obecne na miejscu pracowniczki od razu rzuciły się jej na pomoc. Jedna z nich wybrała numer ratunkowy, podczas gdy druga zajęła się dzieckiem.
Jak donosi Radio Gdańsk, kiedy pani Agnieszka wbiegła na stację benzynową, jej córeczka była już sina z braku powietrza. Dziecko zaczęło się dusić w samochodzie, matka porzuciła więc pojazd na jezdni i pobiegła po pomoc na stację benzynową. Jak się okazało, dobrze trafiła - obie pracowniczki przeszły kurs pierwszej pomocy.
Zgodnie z ich relacją, matka spanikowana krzyczała, a mała dziewczynka była sztywna. Kobieta odruchowo podnosiła dziecko, ale pracująca na stacji pani Ewa domyśliła się, że niemowlak się zadławił i trzeba go skierować głową w dół. Odwróciły dziecko i zaczęły je klepać po plecach.
Nie wiedziałam, czym się zakrztusiło, nie można było popełnić błędu – opowiedziała mediom pani Ewa.
Pani Iwona z kolei opowiada:
Akurat gdy krzyczałam "trzymajcie główkę w dół!", uzyskałam połączenie i zaczęłam relacjonować dyspozytorce, co się dzieje.
Dziewczynka zakrztusiła się kaszką, którą dzięki pomocy udało się jej wypluć.
Dziecko odzyskało oddech i zaczęło płakać jeszcze przed przyjazdem karetki. Dziewczynka i jej mama pojechały na pogotowie - okazuje się, że dziewczynka nie doznała żadnego trwałego uszczerbku na zdrowiu.