XX Manifa przeszła przez Warszawę. "Prawo chroni sprawców", "boimy się prosić o pomoc"

Nie godzimy się na prawo, które chroni sprawców przemocy - mówiły organizatorki warszawskiej manify. Manifestacja na rzecz kobiet przeszła przez stolicę po raz XX. Poruszono na niej także tematy praw migrantów oraz zmian klimatu.
Zobacz wideo

XX Warszawska Manifa odbyła się pod hasłem "To my jesteśmy rewolucją. Dość litości dla przemocowych gości". Uczestniczki i uczestnicy przeszli w niedzielę po godz. 14 przez centrum stolicy. 

Na początku odczytano wspólne wystąpienie przedstawicielek organizatora manify - Porozumienia Kobiet 8 Marca: "Dlaczego potrzebujemy rewolucji? Dlatego, że państwo to największy, patriarchalny, legalny system opresji, w którym na ochronę mogą liczyć przede wszystkim osoby uprzywilejowane i działające na rzecz układu wykluczenia. Każdego dnia i na każdym kroku spotykamy się z nadużyciami wynikającymi z władzy. Wyzysk, dyskryminacja i wykluczanie mają się świetnie. (...) Nie godzimy się na prawo, które nas tłamsi i upokarza. Które chroni sprawców przemocy i sprawia, że boimy się prosić o pomoc w aborcji i o niej mówić".

"Solidarność naszą bronią", "Dość litości dla przemocowych gości" - skandowano na manifestacji. 

"Solidarność naszą bronią"

W czasie demonstracji przemawiała uczestniczka wczorajszej manify w Poznaniu, która odbyła się obok katedry na Ostrowie Tumskim. - Patrząc na katedrę mówiłyśmy o tym, że nie zgadzamy się na przemoc seksualną, na usprawiedliwianie przemocy seksualnej, fizycznej i ekonomicznej ze strony państwa i kościoła - mówiła.

Na demonstracji pojawił się hasła i przemówienia dotyczące nie tylko praw kobiet, ale też m.in. wykluczenia osób z autyzmem, dyskryminacji i wyzysku w pracy czy walki ze zmianami klimatu.  

Wystąpiła m.in. Zargan Nasordinova, uchodźczyni z Czeczenii. - Mam czworo dzieci, z których troje ma choroby psychiczne. Sama cierpię na zespół stresu pourazowego. Wojna zostawiła po sobie blizny na naszych ciałach i duszach - mówiła. - Uciekłam z Czeczenii, bo musiałam ratować życie swoich dzieci - powiedziała. 

- Tak, było bezpieczniej, nie ma wojny. Ale jest bardzo trudno żyć wśród ludzi obcych, na małej powierzchni, zwłaszcza, gdy jest się ofiarą tortur - mówiła o pobycie w ośrodku dla uchodźców.  

Więcej o: