XX Warszawska Manifa odbyła się pod hasłem "To my jesteśmy rewolucją. Dość litości dla przemocowych gości". Uczestniczki i uczestnicy przeszli w niedzielę po godz. 14 przez centrum stolicy.
Na początku odczytano wspólne wystąpienie przedstawicielek organizatora manify - Porozumienia Kobiet 8 Marca: "Dlaczego potrzebujemy rewolucji? Dlatego, że państwo to największy, patriarchalny, legalny system opresji, w którym na ochronę mogą liczyć przede wszystkim osoby uprzywilejowane i działające na rzecz układu wykluczenia. Każdego dnia i na każdym kroku spotykamy się z nadużyciami wynikającymi z władzy. Wyzysk, dyskryminacja i wykluczanie mają się świetnie. (...) Nie godzimy się na prawo, które nas tłamsi i upokarza. Które chroni sprawców przemocy i sprawia, że boimy się prosić o pomoc w aborcji i o niej mówić".
"Solidarność naszą bronią", "Dość litości dla przemocowych gości" - skandowano na manifestacji.
W czasie demonstracji przemawiała uczestniczka wczorajszej manify w Poznaniu, która odbyła się obok katedry na Ostrowie Tumskim. - Patrząc na katedrę mówiłyśmy o tym, że nie zgadzamy się na przemoc seksualną, na usprawiedliwianie przemocy seksualnej, fizycznej i ekonomicznej ze strony państwa i kościoła - mówiła.
Na demonstracji pojawił się hasła i przemówienia dotyczące nie tylko praw kobiet, ale też m.in. wykluczenia osób z autyzmem, dyskryminacji i wyzysku w pracy czy walki ze zmianami klimatu.
Wystąpiła m.in. Zargan Nasordinova, uchodźczyni z Czeczenii. - Mam czworo dzieci, z których troje ma choroby psychiczne. Sama cierpię na zespół stresu pourazowego. Wojna zostawiła po sobie blizny na naszych ciałach i duszach - mówiła. - Uciekłam z Czeczenii, bo musiałam ratować życie swoich dzieci - powiedziała.
- Tak, było bezpieczniej, nie ma wojny. Ale jest bardzo trudno żyć wśród ludzi obcych, na małej powierzchni, zwłaszcza, gdy jest się ofiarą tortur - mówiła o pobycie w ośrodku dla uchodźców.