"Wiadomości" TVP miały w środę trudny orzech do zgryzienia. Informacja o tym, że ujawniono zarobki kadry kierowniczej w Narodowym Banku Polskim pojawiła się w telewizyjnym dzienniku, ale problemem było co innego.
Materiał był zupełnie "nieosadzony" w historii tej sprawy. Widzowie TVP nie dowiedzieli się, że afera z zarobkami NBP swój początek miała w publikacjach "Gazety Wyborczej" o tym, że dyrektor Departamentu Komunikacji i Promocji Martyna Wojciechowska zarabia blisko 62 tys. zł miesięcznie.
Z danych NBP wynika, że Wojciechowska miesięcznie zarabiała ponad 49,5 tys. zł. Do tego - jak opisywała "GW" - dochodziło 12 tys. zł w Bankowym Funduszu Gwarancyjnym, gdzie została oddelegowana przez NBP.
"Wiadomości" TVP ograniczyły się do przekazania informacji (materiał trwał mniej niż minutę, niewiele ponad 40 sekund), że w ujawnionych przez NBP kwotach uwzględniono wszystkie premie i dodatki. Odczytano też taką informację:
Wcześniej NBP opublikował zestawienie, z którego wynika, że średnie wynagrodzenie dyrektora NBP jest obecnie niższe niż w latach poprzednich
Ta informacja z kolei pojawiła się w oświadczeniu NBP 9 stycznia tego roku, gdy bank centralny wskazywał:
Przeciętne wynagrodzenie brutto na stanowisku dyrektora w NBP (ustalone w oparciu o PIT) wyniosło w: 2014 r. - 38 098 zł, 2015 r. - 37 110 zł, 2016 r. - 37 381 zł, 2017 r. - 37 069 zł, 2018 r. - 36 308 zł (a więc za kadencji prezesa Marka Belki i prezesa Adama Glapińskiego)